Jednym z ich są brzoskwinie nadziewane, podawane na słodko. Ich wykonanie nie przysporzy żadnych kłopotów.

6 świeżych brzoskwiń,

ćwierć szklanki stopionego masła,

cukier cynamonowy (3 łyżki cukru, łyżeczka cynamonu),

100 g mielonego twarogu, najlepiej tłustego,

ćwierć szklanki cukru,

1 żółtko,

cukier waniliowy.

Wykonanie:

Rozgrzej piekarnik do temperatury 180 stopni. Blachę do pieczenia wyściel pergaminem i odstaw na bok. Brzoskwinie umyj, natnij w połowie wokół pestki i starannie usuń ją ze środka, nie miażdżąc delikatnego miąższu owoców. Jeśli to konieczne, odetnij piętki z tych połówek brzoskwiń, które nie chcą stać na blasze, uniemożliwiając tym samym ich nadziewanie.

Zanurz połówki owoców w maśle i ułóż je na blasze. Posyp cukrem cynamonowym.

W misce ubij mikserem twarożek na gładką i puszystą masę. Dodaj cukier, cukier waniliowy i żółtko. Ubijaj dalej, aż składniki się połączą. Nałóż masę serową na dołki w brzoskwiniach.

Piecz przez około pół godziny, aż sernik się zarumieni. Podawaj lekko ciepłe. Możesz posypać je granolą przed podaniem.

Macie inne pomysły na nadzienie do brzoskwiń?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak płacić telefonem komórkowym? Płatności mobilne
Następny artykułCiasto wegańskie czekoladowe – przepis

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here