Procenty to nie wszystko…

Kredyt walutowy generuje więcej zagrożeń aniżeli analogiczne zobowiązanie zaciągnięte w złotówkach. Wiąże się to z faktem, że w kształtowaniu rzeczywistej wartości długu bierze udział dodatkowa zmienna w postaci kursu walutowego. Otóż każda redukcja wartości złotego w stosunku do waluty kredytowej sprawia, że pozycja dłużnika zaczyna się pogarszać. W ten sposób daje o sobie znać ryzyko walutowe. Może ono intensyfikować lub znosić efekt wahań stopy procentowej. Skoro mowa o zmianach oprocentowania należy wspomnieć, że kredyty walutowe rządzą się swoimi prawami. Mianowicie obciążenia z tytułu odsetek są uzależnione od stóp procentowych notowanych na londyńskim rynku pożyczek międzybankowych (są to tak zwane stopy referencyjne).

Tak więc spłacający raty w euro lub franku szwajcarskim prócz kursu walutowego powinni śledzić notowania stopy LIBOR (London Interbank Offered Rate) dla tych walut. Istnieje bowiem spore prawdopodobieństwo, że realna wartość kolejnych rat będzie stanowić wypadkową trendów występujących rynku walutowym i międzybankowym. Jak widać, znacznie większa płynność warunków spłaty oraz wzmożone ryzyko finansowe w pewnym stopniu kompensują korzyści wynikające z niższego oprocentowania. Dlatego zaciąganie kredytów walutowych ma sens jedynie wtedy, gdy istnieje znacząca różnica pomiędzy wartością stopy referencyjnej dla kredytów złotówkowych (WIBOR – Warsaw Interbank Offered Rate) oraz analogicznym parametrem dla waluty obcej.

Kłopotliwe spready

Okazuje się, że zmienne kursy walutowe to nie jedyny powód zmartwień dla posiadaczy kredytów walutowych. Inne, równie poważne zagrożenie stanowi tak zwany spread. Termin ten oznacza różnicę pomiędzy kursem nabycia i sprzedaży danej pary walut. Kwestia naliczania wspomnianych spreadów w kredytach walutowych nabrała rozgłosu ze względu na pewne praktyki rodzimych banków. Mianowicie ustalały one wysokość rat odsetkowych kierując się kursem sprzedaży danej waluty, podczas gdy środki przekazywane do dyspozycji kredytobiorcy były naliczane według niższego kursu kupna.

Tym samym spłacający zobowiązania denominowane w euro lub franku byli obciążani dodatkowymi zobowiązaniami, które nierzadko opiewały na niebagatelne kwoty. Kontrowersje związane z tą kwestią skłoniły Komisję Nadzoru Finansowego do ustanowienia nowych regulacji w postaci rekomendacji „S II”. Wprowadziła ona możliwość jednokrotnej zmiany sposobu regulowania wierzytelności. Osoby spłacające kredyt walutowy w złotówkach mogą od lipca 2009 roku zmienić sposób uiszczania kolejnych rat poprzez wybór waluty kredytowej jako podstawy rozliczeń. Niestety ze względu na konieczność regularnego zakupu dewiz jest to niezbyt dogodne rozwiązanie. Dlatego cześć kredytobiorców nie zrezygnowała z bardziej kosztownej metody rozliczeń z bankami, które nadal stosują wysokie wartości spreadów.

Trudny wybór?

Podsumowując, kredyt walutowy powinni zaciągać tylko ci konsumenci, którzy są przygotowani na finansowe i psychologiczne skutki wzmożonego ryzyka finansowego. Istotna jest także znajomość podstawowych terminów z zakresu bankowości, która pozwoli na skrupulatną analizę proponowanych warunków kredytowania. Osoby nie spełniające tych wymogów mogą skorzystać z bogatej oferty bezpiecznych kredytów złotówkowych.

Którą z powyższych opcji byście wybrali? Dlaczego? Podzielcie się opiniami.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here