Do wykonania kurczaka teriyaki będziesz potrzebować:

2 łyżki sake,

ćwierć szklanki mirinu (japońskie słodkie wino ryżowe),

ćwierć szklanki sosu sojowego,

2 łyżki brązowego cukru,

2 łyżki startego imbiru,

2 łyżki oleju sezamowego,

60 dag piersi z kurczaka,

łyżeczka oleju arachidowego,

2 szklanki ryżu do sushi.

Wykonanie:

W szklanej lub ceramicznej misce wymieszaj sake, mirin, sos sojowy, cukier, imbir i olej sezamowy, a następnie unurzaj w tej marynacie kurczaka pokrojonego w paseczki. Zostaw na kwadrans do marynowania.

Na patelni z pokrywką rozgrzej olej arachidowy. Łyżką cedzakową wyjmuj kurczaka z marynay, lekko odsączając, i wrzucaj na patelnię. Obsmaż ze wszytskich stron. Na patelnię wlej marynatę i podgrzewaj, aż do wrzenia. Zmiejsz płomień, przykryj naczynie i duś kurczaka przez 5-10 minut.

Sprawdź, czy nie jest surowy, przekrajając jakiś większy kawałek. Łyżką cedzakową wyjmij kawałki mięsa i włóż je do miski, którą możesz nakryć folią aluminiową, by nie stygł zbyt mocno i nie wysychał.

Sos na patelni gotuj na bardzo wolnym ogniu aż zacznie przypominać ciemny syrop. Wrzuć z powrotem kurczaka, starannie wymieszaj, by gęsty sos dokładnie oblepił mięso. Podawaj z gotowanym ryżem do sushi oraz z warzywami na parze.

Chętnie ponamy inne przepisy na kurczaka teriyaki – znacie jakieś?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak zgrać muzykę na telefon z komputera?
Następny artykułUbezpieczenie współpracownika w firmie

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here