Są serniki wiedeńskie, ciężkie, słabo wyrośnięte, pełne bakalii, o pięknie zrumienionej skórce. Są serniki na zimno, przyrządzane na bazie żelatyny i doskonale nadające się na deser w upalny dzień. Jednak można z łatwością zrobić jeszcze inną wersję, gwarantującą doskonały rezultat – czyli sernik gotowany. Jeśli zrezygnujesz ze spodu z herbatników, może być to deser w pełni bezglutenowy. Można wtedy schładzać go w małych salaterkach, z których wyjmuje się go przed podaniem, dekoruje owocami i bitą śmietaną.

wiaderko twarogu sernikowego, podwójnie mielonego (1 kg)
1 szklanka cukru
1 kostka masła
1 cukier waniliowy
4 jajka
1 budyń waniliowy niesłodzony
pół szklanki mleka
herbatniki lub gotowy kruchy blat na spód

Białka oddziel od żółtek i ubij z nich pianę. Żółtka wymieszaj z twarogiem. W sporym garnku rozpuść masło, dodaj do niego cukier, a później twaróg. Kiedy składniki się połączą, wlej budyń rozprowadzony zimnym mlekiem. Gdy budyń przestanie mieć surowy posmak, dodaj delikatnie pianę z białek, ostrożnie wymieszaj i gotuj, aż masa zacznie gęstnieć. Tortownicę wyłóż herbatnikami i równomiernie rozprowadź po nich masę. Na wierzchu posyp cukrem-pudrem, kakao lub wiórkami kokosowymi.

Do wnętrza ciasta można dodać pokrojone w kostkę brzoskwinie z puszki.

I co myślicie? 😉 Znacie inne fajne przepisy na gotowany sernik? Podzielcie się nimi!

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułRacuchy z cukinii – przepis
Następny artykułMakaron z pieczarkami i pomidorami – przepis

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here