Bo „odgapianie” (tego słowa z przedszkolnego żargonu nikomu chyba nie trzeba objaśniać, choć może ładniej brzmiało by „nadmierne wzorowanie się” czy „niesamodzielne działanie”) przyczyn może mieć bardzo wiele, lecz najczęściej wyrasta na drobnej, lub właśnie bardzo poważnej, chwilowej, lub właśnie głęboko utrwalonej, utracie poczucia bezpieczeństwa.
To nie jest żaden dramat – jak świat światem dzieci odgapiały i odgapiać będą – jedne mniej, inne bardziej, Wydaje się, że pokusa odgapiania jest naturalnie wpisana w proces rozwoju społecznego dziecka – czasem jest wyrazem sympatii do koleżanki, a czasem wynika ze zwykłego lenistwa. Nie ma o co kruszyć kopii – tak było i będzie. A jednak warto wiedzieć, że bywa i tak, że to my dorośli ponosimy winę za niesamodzielne działania naszych dzieci. Wiedzieć – choćby po to, by stosować swoistą „profilaktykę odgapania”.
A więc pytanie pierwsze: czy dziecko zrozumiało polecenie, czy nie było one dla niego z jakiś przyczyn za trudne? Może ma ono drobne braki, które jednak w tym konkretnym przypadku blokują jego samodzielne działanie? A zatem istotne jest by wpajać dzieciom, że zawsze i w każdej sytuacji wolno im zadawać pytania, prosić o doprecyzowanie polecenia. Że nie ma nic złego w proszeniu o pomoc. Że to nie wstyd, że się coś robi po raz pierwszy.
Pytanie drugie: czy nie nadmiernie krytykujemy dziecko, czy dość je wzmacniamy? Niby wszyscy wiemy, że trzeba chwalić nie za efekty, ale za włożony wysiłek oraz postęp, jaki zauważamy. Niby wszyscy chwalimy swoje dzieci, bo jesteśmy z nich przecież autentycznie dumni. A jednak czasem nam się wyrwie, na żarty przecież „oj, z ciebie artysty nie będzie”, lub w obecności dziecka poinformujemy znajomego „on ma dwie lewe ręce do majsterkowania”. Niesamowite jak te zdania zapadają w pamięć i jak głęboko siedzą potem w psychice małego – a kiedyś dorosłego człowieka.
I wreszcie – dzieci odgapiają, bo przyzwyczajone są do tego, że jest jakieś poprawne rozwiązanie każdej sytuacji. Że istnieje jakiś kanoniczny sposób rysowania słonia, pisania wypracowania, układania klocków. Owszem – ta reguła ma zastosowanie w niektórych zadaniach matematycznych czy wzorach chemicznych. Ale większość wyzwań, jakie stają przed dzieckiem, a i przed nami w dorosłym życiu, wymaga twórczego, indywidualnego podejścia. Dlatego nie każmy dziecku kolorować zawsze według szablonu czy składać budowli z klocków ściśle według instrukcji. Kształtujmy w nim samodzielną, pewną siebie postawę, uczmy łamania schematów. Kiedy poczuje się silne i zaradne, zniknie pokusa naśladowania. To tak jak za kierownicą, prawda?
Czy Wasze dzieci często naśladują równieśników? W jakich sytuacjach się to zdarza?