Pierwsza podstawowa kwestia, to ograniczenie możliwości złodzieja do ogołocenia nas ze środków. Powinniśmy jednak pamiętać, że jeżeli złodziej go dostanie, ma nasz dowód osobisty, wszystkie karty i często nawet PIN-y, które bezmyślnie przyklejamy na spodach kart lub zapisujemy na jednej kartce umieszczanej nie wiedzieć czemu pod zdjęciem dziecka czy małżonka. To zwyczajna głupota, co więcej kilka minut, jakie minie od chwili kradzieży do chwili naszej reakcji, pozwoli złodziejowi na pozbawienie nas wszystkich środków.

Powinniśmy nosić przy sobie jedynie te karty, z których korzystamy na bieżąco. Jak najmniejsze kwoty w gotówce. Dodatkowo dowód osobisty powinniśmy nosić nie w portfelu, a w plastikowym etui osobno, wkładając je do torebki. Nikomu chyba nie trzeba przypominać o zasuwaniu torebek, trzymaniu ich na ramieniu pod łokciem. Nie jest to kwestią „psychozy strachu”, ale starego dobrego powiedzenia, że to okazja czyni złodzieja. W środkach komunikacji, w tłumie, w marketach, prawdopodobnie każdego dnia jesteśmy obserwowani przez złodzieja. Może nawet dotykani, ponieważ sprawdzają oni wrażliwość potencjalnej ofiary. Jeśli swobodnie biegamy po markecie z otwartą torebką w ręku, możemy być pewni, że dziewięć razy zrobimy zakupy spokojnie, a za dziesiątym zostaniemy okradzeni. Jeśli zapamiętanie PIN-ów przychodzi nam z trudnością, powinniśmy je wpisywać w telefon komórkowy. Zabezpieczajmy się też przed skutkami kradzieży samego telefonu z danymi. Wpisywanie PIN-u pod nazwą „PIN ING” czy „PIN karta kredytowa”, też nie jest dobrym pomysłem. Zasada mówi, że łatwiej nam zapamiętać rzeczy śmieszne niż ważne, więc nazwijmy kontakt „pingwin” „Ingrid” „spinka”. Wydaje się śmieszne, ale w chwili kradzieży, kiedy liczą się minuty, lepiej nie ułatwiać złodziejowi zadania.

Drugą ważną zasadą prewencji jest dobór produktów. Powinniśmy z dużą uwagą przyglądać się ubezpieczeniom kart kredytowych. Są one oferowane w standardzie, nikt z nas jednak nie myśli o złym, jak pisałam wyżej, dopóki się nie wydarzy. Cena ubezpieczenia, suma ubezpieczenia to te parametry, o które bezwzględnie powinniśmy pytać doradcę, podczas podpisywania umowy o kartę czy to debetową czy kredytową.

Załóżmy, że trzymaliśmy się zasady, nosimy przy sobie tylko jedną kartę, dowód osobisty w osobnej przegródce, PIN wpisany w telefon. Mimo ostrożności skradziono nam kartę. W panice zaczynamy od telefonu na policję, która każe zastrzec kartę. Numer telefonu alarmowego, pod którym zastrzegamy kartę… znajduje się na naklejce, na skradzionej karcie. Frustracja rośnie, czas leci, pieniądze prawdopodobnie uciekają.

Numer alarmowy powinniśmy mieć również wpisany w pamięć telefonu komórkowego, a najlepiej zwyczajnie go zapamiętać. Numer na infolinię naszego banku znajdziemy również na każdym bankomacie na ulicy. Natychmiast po odkryciu kradzieży pierwszym ruchem powinno być zastrzeżenie karty. To pozwoli nam na ewentualne domaganie się roszczeń wobec ubezpieczyciela karty. Dlatego tak ważne jest noszenie tylko potrzebnych kart. Podczas kradzieży jesteśmy zdenerwowani, roztrzęsieni. Nie będzie czasu na dzwonienie na pięć infolinii w celu zastrzeżenia pięciu kart. Jeśli skradziony został również telefon, powinniśmy niezwłocznie udać się do banku w celu zastrzeżenia karty. Nawet jeśli nie mamy dowodu (bo również został skradziony) bank zastrzeże kartę na podstawie wcześniej ustalonych przez nas haseł. Jak najszybciej po zastrzeżeniu kart powinniśmy się zgłosić na policję. Spisze ona protokół, którego kopię otrzymamy. Następnie powinniśmy sprawdzić stan kont i ocenić ewentualne straty. Gwarantuję, że jeśli będziemy trzymać się przedstawionego wyżej postępowania, karty przydadzą się złodziejowi jedynie do skrobania śniegu z zamarzniętej szyby samochodowej. Bankomat odnotuje próbę wypłaty po zastrzeżeniu, co w znaczny sposób ułatwi pracę policji.

Uwaga!

Ubezpieczenie karty powinno objąć bezpłatne wydanie jej duplikatu, po który musimy zgłosić się do banku. Tak naprawdę aby uniknąć kradzieży, trzeba unikać własnej lekkomyślności.

Czy ukradziono Wam kiedyś kartę kredytową? Czy zareagowaliście odpowiednio na zaistniałą sytuację?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułKonto z lokatą nocną – co to jest?
Następny artykułJak ukarać pracownika za kradzież?

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here