Oczywiście, była, i jest nadal, to inna kukurydza – odmiana pastewna to bynajmniej nie ta sama kukurydza, którą my jemy i lubimy. Kukurydzę wcale nie jest łatwo ugotować tak, by była miękka, ale jędrna. Przede wszystkim musimy uważać kupując ją. Nie może być stara, ani przerośnięta – wtedy nawet kilugodzinne gotowanie jej nie pomoże. Ważne jest też, aby nie kupić żadnych pośrednich odmian między pastewną, a normalną kukurydzą – normalną czyli cukrową, bo to tę odmianę jemy. Kolby kukurydzy musimy obrać z liści i wrzucić do wody.
Nie trzeba wcześniej płukać kukurydzy, nie rośnie ona blisko ziemi i jest chroniona przez liście. Ważne jest, aby nie solić wody. Wprost przeciwnie – można ją wręcz posłodzić łyżeczką cukru. Wody powinno być tyle, aby przykryła kukurydzę (kukurydza wypłuwa, ale można to sprawdzić przyktzymując ją na dnie). Gotujemy kukurydzę około 15 – 20 minut. Naprawdę świeże kolby będą miękkie po 10 minutach, starsze dopiero po 30, więc najlepiej co jakiś czas sprawdzać widelcem miękkość ziaren. Niestety nie ma tutaj ścisłej reguły. Gotową, miękką kukurydzę wyjmujemy z wody, nabijamy np. na widelec czy szpikulec do szaszłyka i podajmy – gorącą, posoloną lub z masłem. Pomimo że kukurydza nie jest uważana za przysmak, to nie można odmówić jej pewnych walorów smakowych, no i przede wszystkim – jest sycąca i całkiem zdrowa.
Lubicie kukurydzę? Jak często ją jecie?