Najbardziej przydają się fotografom krajobrazu. Za ich pomocą możemy mocno przyciemnić niebo bez korzystania z programów do edycji zdjęć. Wystarczy przekręcić pierścieniem filtra, a niebo nabierze bardziej nasyconego koloru. Taki filtr to swego rodzaju okulary przeciwsłoneczne dla aparatu.
Świetnie sprawdza się także, jeśli chcemy fotografować rzeki, strumienie, jeziora, szyby i inne obiekty, od których obficie odbija się światło. Umiejętnie korzystając z filtra polaryzacyjnego, możemy nie tylko pozbyć się odblasków na powierzchniach, ale przeniknąć je na wskroś. Filtr polaryzacyjny pozwala nam zajrzeć w wodne głębiny, dzięki czemu będziemy mogli sfotografować rybki, skały i wszystkie inne interesujące nas obiekty, które ukryły się pod wodą. Oczywiście, wymogiem jest tutaj, czysta woda. Z mulistą powierzchnią wody nie poradzi sobie nawet najlepszy filtr polaryzacyjny.
Jedynym mankamentem korzystania z filtrów polaryzacyjnych jest nieznaczne zmniejszenie jasności obiektywu. Jednak, biorąc pod uwagę fakt, że filtr polaryzacyjny jest najbardziej rozpowszechniony wśród pejzażystów, którzy na ogół nie mają potrzeby otwierania przysłony do wartości f/1.8 lub f/2.0, taka niedogodność pozostanie najpewniej niezauważona.
Filtry polaryzacyjne – przydatne czy niekonieczne? Jak uważacie?