Kokos kupiony w całości jednak ma swoje plusy. Wiórki, które przygotujemy w domu są zdecydowanie inne w smaku, w skorupce można podać inne owoce, drinka bądź owocową sałatkę (tak, może służyć jako miseczka!), mleczko jest słodsze, delikatniejsze, pachnie zupełnie inaczej. I nie zawiera takiej ilości sztucznych dodatków, jak mleczko kokosowe z puszki. A czekoladowo – kokosowy bounty zrobiony w domu jest niezapomnianym ciastem, które długo zachowuje świeżość.
Kiedy już zdecydujemy się kupić kokosa w całości, staniemy przed poważnym problemem. Jak się do niego dostać. Kokos jest tak twardy, że można rzucać nim o ścianę i nic mu nie będzie, jak powiedział, żartując jeden ze znanych kucharzy. Ale nawet kokos ma swój słaby punkt i ten punkt musimy znaleźć.
Do otworzenia kokosa potrzebny będzie korkociąg, słomka, miseczka i ostry nóż lub młotek. Bierzemy kokos do ręki i patrzymy na jego czubki – na jednym z nich znajduje się kilka kropeczek w innym kolorze niż reszta pancerza – są to „oczy” kokosa – jego jedyne słabe punkty. W te „oczka” wbijamy mocno korkociąg i kręcimy jak byśmy otwierali wino. Nie powinniśmy mieć z tym problemu, róbmy to jednak w pionie – aby nie wylać mleczka. Kiedy już wyjmiemy „oczka” wylewamy mleczko do miski – do tego czasami przydaje się słomka, zależnie od wielkości otworów – musimy to sami ocenić. Z kokosem pozbawionym mleczka nie ma już problemu – wystarczy podważyć obok dziurek nożem, lub rozbić młotkiem na pół, kokos raz przedziurawiony pęknie bez problemu.
Jak często jecie kokosa? Jaki jest Wasz ulubiony owoc?