Niemalże u każdego człowieka, już w szkole podstawowej, wyrobił się nawyk subwokalizacji. Sprzyjało temu zalecane tzw. „czytanie na głos”. Podczas nauki szybkiego czytania okazuje się, ze jest to wręcz błąd czytelniczy, którego efektem jest utożsamianie czytania z wokalizacją. Tymczasem wokalizacja znacznie ogranicza tempo czytania, nie przekraczając szybkości mowy. Tak więc nie przeczytamy szybciej niż wypowiemy. Bez eliminacji wokalizacji niemożliwe jest szybkie czytanie. Związane jest to z tym, że w szybkim czytaniu trzeba przyswajać tekst całymi grupami słów, podczas gdy w czytaniu tradycyjnym oko podąża jedynie słowo za słowem. Oczywiste jest, że wtedy myśl również będzie podążać słowo po słowie.
Czy stracimy coś, zwalczając subwokalizację? Nie! W procesie czytania nie muszą być angażowane dwie drogi dotarcia do mózgu (wzrok i słuch). Jeśli czytamy słowo znane, wystarczy po prostu je widzieć. Mechanizm fonologiczny opóźnia przeskakiwanie do kolejnych miejsc w tekście.
Co można zrobić, żeby czytając, nie czytać dodatkowo w myślach lub „po cichu”? Zasadniczo można wyróżnić trzy drogi eliminacji wokalizacji:
– zakłócenie mowy i słuchu – konieczne jest coś, co zagłuszy naszego wewnętrznego lektora, uparcie czytającego w myślach to, co widzą oczy. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest zakłócenie tego procesu. Możemy to zrobić przez zastąpienie wokalizacji wymawianiem w trakcie czytania na przykład głosek alfabetu lub poprzez ciche gwizdanie.
– droga mechaniczna – delikatne przygryzanie języka, ściskanie warg lub trzymanie w zębach jakiegoś przedmiotu, na przykład długopisu,
– „centralne zakłócenia mowy” – wykonywanie innej rytmicznej czynności, na przykład stukanie ołówkiem według określonego rytmu bądź podśpiewywanie w myślach znanej melodii.
Czy chcielibyście nauczyć się szybkiego czytania? Do czego przydałoby Wam się najbardziej? Dajcie znać w komentarzu.