Zasada jest dość prosta, wykorzystujemy błędy gry po to, aby odnieść przewagę nad nieświadomymi graczami. Wdrapujemy się w miejsca z pozoru niedostępne, by przycelować i wyeliminować jak największą ilość przeciwników, nim ci w ogóle zorientują się, co się dzieje.

Wiele błędów pozwala wznieść się wysoko ponad mapkę, by posiadać duże pole widzenia. Stojąc teoretycznie na krawędzi, wisimy 10 metrów nad ziemią. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie nas tam szukał, co jest świetną sytuacją dla gracza używającego glitcha. Wystarczy spokojnie przykucnąć, przycelować i wyeliminować przeciwników.

Oczywiście przeszkodą w takich sytuacjach może być „kill-cam”, który po zabiciu pokazuje naszą pozycję. Wybierajmy zatem serwery, które mają ową opcję wyłączoną. Zanim ktokolwiek nas zauważy, minie sporo czasu.

Glitche pozwalają także w pewnych momentach przenikać przez ściany. Jeżeli zdołamy przejść poza mapkę (czyli w miejsca puste, teoretycznie niedostępne), możemy z łatwością przemieszczać się po całej lokacji, by w końcu wyjść z którejś ze ścian. Nie trzeba chyba pisać, jak przydatna może być to opcja. My przeciwnika widzimy, on nas nie, do momentu, aż wyjdziemy z danej ściany.

Tego typu zagrywki przechylają szalę zwycięstwa na naszą stronę. Oczywiście stosowanie błędów na wielu serwerach jest zabronione, a wykrycie takowych praktyk często kończy się banem, dlatego należy rozważnie używać poszczególnych tricków.

Pobierz demonstracyjną wersję gry – Call of Duty 4

Odkryliśćie jakieś inne glitche? Który jest najfajniejszy? Dajcie znać.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCall of Duty 4 – jak grać w multiplayer?
Następny artykułCall of Duty – instrukcja

Wojciech Onyśków – aktualnie student politologii na Uniwersytecie Zielonogórskim. Od ponad trzech lat pracuje jako redaktor dla MiastaGier, strony poświęconej elektronicznej rozrywce. Zajmuje się głównie pisaniem zapowiedzi, relacji z pokazów, recenzji, a czasami także felietonów – wszystko oczywiście w powiązaniu z grami.

Nasz specjalista pisze o sobie:

Swoją karierę związaną z dziennikarstwem zaczynałem, pisząc recenzje książek dla wszelakiej maści fan-zinów. Po pewnym czasie, nabierając cennego doświadczenia, postanowiłem przebranżowić się na gry – czyli coś, co kocham praktycznie od urodzenia. Takim oto sposobem trafiłem do Miasta Gier, gdzie rezyduję do tej pory.

Pierwszy komputer dostałem w wieku trzech lat, tak więc od małego szkraba obcuję z grami, co owocuje dość sporą wiedzą na ich temat. W wolnych chwilach nie stronię także od literatury – głównie fantastyka i sci-fi, lecz nie gardzę także dobrze przemyślanym kryminałem.

Uwielbiam znajdować się w sytuacjach kryzysowych, gdy czas nagli, a cel zdaje się być nieosiągalny. Wychodzę z założenia, iż nie ma rzeczy niemożliwych… oczywiście w ramach zdrowego rozsądku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here