Ideą chustowania jest podtrzymywanie jak najbliższego cielesnego kontaktu rodzica z dzieckiem (nic nie stoi na przeszkodzie, aby w kangurowaniu czynnie uczestniczył również ojciec maluszka). Wiele mówi się o potrzebie kontaktu skóry mamy i maleństwa bezpośrednio po porodzie, ale jednocześnie zwraca się uwagę na konieczność kontynuacji tej bliskości. Ma jej służyć chusta. Odmianą kangurowania jest położenie rozebranego noworodka na nagiej maminej klatce piersiowej. Zaleca się, aby dziecko przebywało tak jak najdłużej. Daje to niesamowicie duże pokłady bliskości i co najważniejsze – poczucia bezpieczeństwa. Jednocześnie warto jest masować malutkie plecki, delikatnie je gładząc. Takie leżenie z maluszkiem przyczynia się do jego spokojniejszego snu i szybszego rozwoju emocjonalnego. Kobiecie, oprócz bliskiego obcowania z dzieckiem, daje jeszcze jedną korzyść – pobudzenie laktacji. Poza tym bezpośredni kontakt łagodzi stany napięcia, baby blues i pomaga w oswajaniu się z nową rolą.
Niezwykle ważne zadanie przypisuje się kangurowaniu w przypadku wcześniaków, czyli noworodków urodzonych znacznie wcześniej niż zakładano. Oczywiście kangurować można tylko dzieci o stabilnym stanie zdrowia. Szczególnie u wcześniaków konieczne jest „nadrabianie straconego czasu”. Maksymalna bliskość mamy, jej ciała, zapach skóry, bicie serca stwarzają najlepsze warunki do dalszego rozwoju maleństwa. Taka stymulacja skutkuje szybszym zwiększaniem masy ciała oraz łagodzi nieprzyjemne doznania związane z badaniami i lekami. Kontakt ze skórą mamy umożliwiany jest nawet na oddziałach noworodkowych, gdy na czas takiego kangurowania maluszek jest wyjmowany z inkubatora.
Nie ma przeciwwskazań, aby na nagim ciele mamy kłaść gołego szkraba. Oczywiście można pozostawić pieluszkę na pupie, bowiem w niczym nie przeszkadza. Plecki należy przykryć kocykiem i nic innego nie potrzeba. Udowodniono, że nawet jeśli dziecku zrobi się chłodno, zareaguje na to skóra mamy – po prostu wzrośnie jej temperatura. Dzieje się podobnie w drugą stronę, gdy ciepłota ciała maleństwa wzrasta, a mamy – maleje.
Co myślicie o takim „kangurowaniu”? A może sami je praktykowaliście/ praktykujecie? Podzielcie się doświadczeniami.