Założycielka uznawała i chciała, aby każdy maluch w jej przedszkolu czuł się pewnie i bezpiecznie. Dużą wagę przywiązuje się wypracowywaniu rodzinnej atmosfery, której przejawem ma być między innymi wzajemna pomoc. Starsze przedszkolaki pomagają młodszym, na przykład w ubieraniu się, co wzmacnia ich troskliwość i poczucie odpowiedzialności. To przynosi dobry skutek. Nikt nie ukoi lepiej łez u stęsknionego za mamą brzdąca jak jego nowy kolega lub koleżanka, tym bardziej że grupy są zróżnicowane wiekowo.

Uwaga!

Zakłada się, że indywidualny rozwój każdego dziecka ma swoje tzw. „wrażliwe fazy”. Faza taka charakteryzuje się podejmowaniem w skupieniu, wydawałoby się, nudnej czynności. Co jest raczej zaskakujące – przedszkolak potrafi spędzić mnóstwo czasu na przykład na przelewaniu wody z naczynia do naczynia. Ważna jest zbytnia nieingerencja we „wrażliwą fazę”. Przyjmuje się, że toczy się ona własnym rytmem, uruchamiając wszelkie pokłady szybkiej nauki. Jest to najlepszy czas na opanowywanie nowych umiejętności.

Pedagogika Marii Montessori zaleca stwarzanie warunków do nauki samodzielności w różnych zakresach: ubieraniu się, nalewaniu soku, myciu rąk, rozkładaniu naczyń do posiłku, itd. Absolutnie nie powinno mieć miejsca wyręczanie. Pomoc ma jedynie wskazywać właściwy kierunek, a jednocześnie podkreślać wagę samodzielnych rozwiązań wyzwalających radość. Oczywiście żadne dziecko nie jest pozostawiane same sobie. Chodzi bardziej o podążanie za szkrabem, jego wnikliwą obserwację i bycie na wypadek sytuacji kryzysowej. Tylko w ten sposób nie tłamsimy dziecięcej indywidualności.

Niekiedy pewien żal u obserwatora z zewnątrz, nie zaangażowanego w koncepcję Montessori, wywołuje wyposażenie przedszkola. Próżno szukać tam wielu lalek, samochodów czy misiów. Na półkach (wysokością odpowiadającym wzroście szkrabom) są poukładane, zazwyczaj drewniane elementy. Nieraz szokuje panujący ład i porządek. Każda pomoc ma swoje ściśle określone miejsce. Dziecko, chcąc pracować z kolejną pomocą, poprzednią musi odłożyć na jej miejsce.

Pomoce, którymi posługują się uczestnicy kształcenia w duchu M. Montessori, muszą być niezwykle solidne wykonane, z bardzo drogich gatunków drewna.

Co myślicie o przedszkolu Montessori? Wysłalibyście do niego swojego Malucha? Podzielcie się opiniami.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułSzkoła waldorfska – co to jest, charakterystyka
Następny artykułChustowanie dziecka – wady, zalety

Anna Chmielewska – pedagog szkolny, trener szybkiego czytania oraz – przez pewien czas – nauczyciel wspierający w integracyjnym oddziale zerowym. Dodatkowo ukończyła studia z zakresu edukacji elementarnej i terapii pedagogicznej. Współpracowała z jednym z serwisów edukacyjnych, pisząc artykuły dla rodziców oraz tworząc karty pracy dla maluchów i uczniów.

Nasz specjalista pisze o sobie:

Od zawsze lubiłam pomagać. Czynnie angażowałam się w działania woluntarystyczne, zwłaszcza w  pomoc rodzinom z problemem alkoholowym. Po studiach rozpoczęłam pracę w szkole i tak zostało do dziś. Obecnie pracuję w szkole z oddziałami integracyjnymi, co jest dodatkowym wyzwaniem dla pedagoga. Lubię to, co robię, ale jednocześnie szukam nowych wyzwań. Jako trener szybkiego czytania poszerzam możliwości ludzkiego mózgu, a pisząc artykuły w serwisach, dzielę się tym, co wiem.

Odskocznią od życia zawodowego są dla mnie książki oraz zacisze domowe, zapach namiętnie pieczonych ciast i aromat świeżo zaparzonej kawy. No i rozmowy przy stole – o marzeniach, pragnieniach i nadziejach.

Od kilku miesięcy odnajduję szczęście w macierzyństwie, w odkrywaniu świata przez cudowną małą istotkę. Życie nabiera  innej jakości, już nie trzeba tak się śpieszyć...

Pisanie jest dla mnie pasją, zamykaniem w słowa własnych doświadczeń, wiedzy i myśli. Jest spotkaniem z czytelnikami, ale też z samą sobą...

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here