Aby malec zaczął chodzić, trzeba dużo czasu. To nie jest kwestia tylko i wyłącznie naprzemiennego ustawiania stóp. Praca podejmowana jest znacznie wcześniej. Podstawą są wyćwiczone mięśnie. Ich prawidłowe funkcjonowanie umożliwia utrzymywanie główki w pionie, wyprostowanie pleców, podnoszenie się i utrzymywanie równowagi. Konieczny jest również poprawnie działający układ nerwowy, zmysł równowagi i wzroku. Tylko prawidłowo przebiegająca współpraca tych wszystkich układów zapewnia możliwość nauki chodzenia. W tym znaczeniu widać szczególnie mocno, że nóżki malucha nie zaczynają po prostu same chodzić. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. Około pierwszego roku życia pojawia się niezgrabne chodzenie w postaci chwiejnych kroczków. Oczywiście nie ma w tym nic niepokojącego, dziecko potrzebuje czasu na nabranie precyzji. Czy w obliczu tak przebiegającego procesu chodzenia powinno się znaleźć miejsce na chodzik?

Zaletą jest z pewnością atrakcja dla maluszka, tym bardziej, że „pojazd” posiada dodatkowe kolorowe przyciski. Rodzicom zapewnia spokój, że pociecha chroniona jest przed upadkiem. Jednak mimo że mamy wrażenie przyspieszania nauki chodzenia, zalety urządzenia kończą się już w tym miejscu.

Niewątpliwą wadą jest oczywiście utrudnienie możliwości samodzielnego chodzenia. Z pracy wyłączone zostają niektóre potrzebne w tej umiejętności mięśnie, choć największą szkodą jest wykluczenie zmysłu równowagi. Wciąż podpierane dziecko nie ćwiczy zdolności upadania, co stanowi nieodłączny element bezpiecznego stawiania kroków. W efekcie mamy do czynienia z wręcz odwrotnym od zamierzonego działaniem chodzika – z utrudnieniem nauki swobodnego chodzenia! Co więcej – maluch uczy się w chodziku, że nawet podczas biegu jest bezpieczne. Tymczasem wyciągnięte z niego musi na nowo podjąć pracę, często boleśnie upadając.

Nawet jeśli rodzina obdaruje szkraba chodzikiem, można potraktować go raczej jako dodatkową atrakcję. Wkładamy dziecko na krótko, nie odbierając maluchowi samodzielności w nauce stawiania kroków.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Inwestować w chodzik czy nie inwestować? Podzielcie się opiniami.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak podawać dziecku leki?
Następny artykułCiemieniucha – co to, co robić, skąd się bierze?

Anna Chmielewska – pedagog szkolny, trener szybkiego czytania oraz – przez pewien czas – nauczyciel wspierający w integracyjnym oddziale zerowym. Dodatkowo ukończyła studia z zakresu edukacji elementarnej i terapii pedagogicznej. Współpracowała z jednym z serwisów edukacyjnych, pisząc artykuły dla rodziców oraz tworząc karty pracy dla maluchów i uczniów.

Nasz specjalista pisze o sobie:

Od zawsze lubiłam pomagać. Czynnie angażowałam się w działania woluntarystyczne, zwłaszcza w  pomoc rodzinom z problemem alkoholowym. Po studiach rozpoczęłam pracę w szkole i tak zostało do dziś. Obecnie pracuję w szkole z oddziałami integracyjnymi, co jest dodatkowym wyzwaniem dla pedagoga. Lubię to, co robię, ale jednocześnie szukam nowych wyzwań. Jako trener szybkiego czytania poszerzam możliwości ludzkiego mózgu, a pisząc artykuły w serwisach, dzielę się tym, co wiem.

Odskocznią od życia zawodowego są dla mnie książki oraz zacisze domowe, zapach namiętnie pieczonych ciast i aromat świeżo zaparzonej kawy. No i rozmowy przy stole – o marzeniach, pragnieniach i nadziejach.

Od kilku miesięcy odnajduję szczęście w macierzyństwie, w odkrywaniu świata przez cudowną małą istotkę. Życie nabiera  innej jakości, już nie trzeba tak się śpieszyć...

Pisanie jest dla mnie pasją, zamykaniem w słowa własnych doświadczeń, wiedzy i myśli. Jest spotkaniem z czytelnikami, ale też z samą sobą...

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here