Marketing wirusowy działa jak plotka, wykorzystuje naszą potrzebę dzielenia się informacjami ze znajomymi i przyjaciółmi. Tak naprawdę jednak jesteśmy narzędziem i odbiorcą reklamy jednocześnie. Zaletami tego rodzaju marketingu jest jego nienachlany, nieformalny charakter i duże zaufanie do źródła informacji, czyli nadawcy, od którego reklama przyszła do skrzynki.

Nie jest to jednak łatwa forma marketingu i często niestety wymaga sporych nakładów finansowych. Przygotowanie byle czego nie tylko nie chwyci, ale też może zniechęcić do marki tych, którzy mimo wszystko przekaz zauważą i wyczują, ze to nieudolna próba wywołania „epidemii”.

Najskuteczniejsze są reklamy telewizyjne, które nigdy nie mogłyby być wyemitowane w telewizji, a stworzone zostały specjalnie dla „drugiego obiegu” lub reklamy, które zostały wycofane na skutek protestów opinii publicznej.

Nie muszą to jednak być filmy, mogą to być rysunki, zdjęcia, prezentacje, cokolwiek co zmusi społeczność internetową do rozsyłania sobie tych maili. Cokolwiek, co doprowadzi do wejścia na właściwą stronę lub zapoznania się z marką będzie dobre.

Marketingiem wirusowym jest także dołączanie do każdej wiadomości mailowej krótkiej informacji pochodzącej od dostawcy e-maila. Dokładnie w ten sposób firma Hotmail zdobyła miliony swoich użytkowników w rekordowo krótkim czasie. Dołączali do maili tekst zachęcający do założenia u nich darmowego konta. Nie jest to jednak klasyczne podejście, nie ma tu elementu działania intencjonalnego – czyli zaufania do nadawcy maila – a to jest bardzo ważny czynnik.

Niestety badania często pokazują, że tego typu marketing wirusowy, choć robi obecnie dużą karierę, nie ma zbyt wysokiej skuteczności. Dużo lepiej sprawdza się bezpośrednie zaangażowanie jakiejś grupy ludzi do aktywnego uczestniczenia w życiu serwisu internetowego. Robi się to na wiele sposobów, czasem wręcz firma rekrutuje wolontariuszy, którzy otrzymują darmowy dostęp do produktów w zamian za wyrażenie na forum opinii o nich. Czasem są oni nawet angażowani do oceny na forum produktów jeszcze nie wdrożonych do sprzedaży, co powoduje, że czują się dowartościowani poprzez dopuszczenie do tej wąskiej grupy osób uprzywilejowanych, a to przywiązuje i stawia ich po tej samej stronie barykady, po której jest producent. Nawet jeśli więc opisują potem taki produkt na stronie internetowej to ewentualne wady przedstawiają w sposób łagodniejszy i konstruktywny.

Na deser przedstawiamy przykłady reklamy:

1) kontrowersyjnej:

2) kultowej:

3) ciekawej:

4) pouczającej:

Dlaczego szukacie takich informacji? Czy okazały się pomocne?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak wychować tchórzofretkę?
Następny artykułJak konserwować podwozie samochodu?

Inga K. Kowalewska – psycholog. Absolwentka Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej (studia psychologiczne o specjalności „Zarządzanie i marketing” oraz studia podyplomowe z zakresu psychologii śledczej). Od 1996 roku prowadzi firmę zajmującą się doradztwem w dziedzinie public relations w sytuacjach kryzysowych oraz organizującą szkolenia wewnętrzne. Klientami firmy są głównie spółki giełdowe.

Jest autorką badania psychologicznego „Poczucie własności jako motywacja do kłamstwa”. Artykuł pt.: „Analiza struktury akcjonariatu”, opisujący wyniki tego badania, opublikowany został w gazecie giełdy Parkiet.

Artykuły naszego specjalisty znajdziesz tutaj:

Analiza struktury akcjonariatu

Porozmawiajmy o tym przy lunchu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here