– oliwa z oliwek
– 1 średnia cebula, drobno posiekana
– 1/2 czerwonej papryki, drobno pokrojonej
– 1 ząbek czosnku, wyciśnięty
– 1/4 szklanki orzeszków piniowych lub zaparzonych pestek słonecznikowych
– 2 szklanki quinoi
– 4 szklanki wody
– szczypta pieprzu
– siekana świeża mięta i bazylia
– szczypiorek lub dymka, posiekane
– 1 ogórek, drobno pokrojony
– sól

Wykonanie:

Quinoę wysyp na sitko i spłukuj tak długo, aż ściekająca woda będzie całkiem czysta. Na dnie średniego garnka rozgrzej 2 łyżki oliwy i wrzuć na nią cebulę, paprykę, czosnek i orzeszki. Smaż mieszając, aż cebula się zeszkli. Dodaj odsączoną quinoę i smaż jeszcze przez chwilę. Jeśli komosa się zrumieni, nie przejmuj się, to jej nie zaszkodzi.

Do garnka dolej teraz wodę i wsyp łyżeczkę soli. Zagotuj i zmniejsz płomień tak, by po częściowym przykryciu garnka jej zawartość lekko bulgotała. Gotuj powoli przez 20 minut, aż komosa będzie miękka, a ziarenka wchłoną wodę. Zruszaj potrawę widelcem i przełóż do dużej miski.

Gdy pilaw przestygnie, dodaj zieleninę i ogórka, posól, jeśli to konieczne i popieprz. Schłodź do temperatury pokojowej i tak podawaj.

Czy znacie inny przepis na to danie? Podajcie nam go w komentarzu.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułIrlandzki colcannon – przepis
Następny artykułCaponata sycylijska – przepis

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here