Często spotykamy się z obiegową opinią, że ciągnięcie na smyczy jest przejawem psiej dominacji. To, że pies ciągnie na smyczy nie oznacza, że objął przywództwo w naszej rodzinie, lecz jedynie, że nie został nauczony chodzenia na luźnej smyczy; jest to umiejętność wymagająca nauki w tym samym stopniu co siadanie na komendę czy chodzenie przy nodze.

Naukę zaczynamy jak najwcześniej – nawet jeśli nie wychodzimy jeszcze na spacery ze szczeniakiem z powodu ochrony poszczepiennej, już w domu ubieramy obrożę i smycz, na przykład przy okazji zabawy, tak by piesek kojarzył smycz z przyjemnością.

Na spacerach psy ciągną nas z jednego prostego powodu – chcą jak najszybciej dostać się w interesujące je miejsce. Musimy więc nauczyć psa, że jedynym sposobem na dotarcie tam jest nie napinanie smyczy. Jak to zrobić?

Nigdy nie poruszamy się do przodu gdy smycz jest napięta, czekamy aż pies poluzuje smycz i dopiero wtedy ruszamy do przodu, możemy delikatnie przyciągnąć psa (nie szarpiąc go!). Szczeniak bardzo szybko zrozumie, że jedynym sposobem na osiągnięcie celu jest nie napinanie smyczy. Uczymy też psa podążania za nami, często starajmy się zmieniać kierunki, zachęcając psa do towarzyszenia nam, starajmy się urozmaicać spacery, by nie odbywały się zawsze po jednej, niezmiennej trasie. Na każdy spacer zaopatrujemy się w pełną kieszeń smakołyków, by móc nagradzać pożądane zachowania naszego pupila.

W przypadku dorosłego psa, który ma już utrwalony nawyk ciągnięcia proponuję następujące ćwiczenie:

W odległości kilku lub kilkunastu metrów od psa zostawiamy zabawkę, miskę z jedzeniem lub jakiś bardzo lubiany przysmak, w ten sposób, by był on widoczny dla psa, następnie ruszamy z psem na smyczy w jego kierunku. Za każdym razem, gdy pies napnie smycz wracamy do punktu początkowego. I tak do skutku – czyli do przejścia całego dystansu na luźnej smyczy.

Większość psów na widok smyczy reaguje radością, gdyż zwykle właściciel + smycz = spacer. Jeśli nauczymy psa chodzenia na luźnej smyczy, spacery będą zawsze przyjemnością nie tylko dla psa, ale i dla nas.

Uwaga!

Najważniejszą zasadą jest konsekwencja, jeśli chcemy, by pies nie ciągnął na smyczy, nie możemy raz mu na to pozwalać, a innym razem nie! Jeśli jednak z psem wychodzą różne osoby i wiemy, że nie wszyscy będą się stosować do nowych zasad, możemy zakupić drugą obrożę lub szelki i ustalić w czym pies może ciągnąć, a w czym nie. Innym rozwiązaniem jest użycie haltera (obroży uzdowej), który uniemożliwia psu ciągnięcie na smyczy i – w przeciwieństwie do kolczatek czy łańcuszków zaciskowych – jest bezpieczny dla psa.

Czy trenując psa polegacie na własnych metodach czy szukacie fachowych porad? A jeśli tak, to skąd czerpiecie informacje?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak nauczyć psa dać głos?
Następny artykułJak wymienić świecę w samochodzie?

Monika Gajda – absolwetka studiów psychologicznych UJ. Pracowała w schronisku dla zwierząt, jest pettsiterką (http://www.opiekadlapsaikota.za.pl/). Ukończyła kurs trenera Alteri oraz Kurs Dyplomowy dla Behawiorystów Zwierzęch COAPE. Uczestniczy w seminariach o tematyce kynologicznej oraz prowadzi wykłady dla opiekunów zwierząt. Pracuje w COAPE Polska - instytucji kształcącej behawiorystów zwierzęcych i prowadzącej kursy o tematyce kynologicznej.

Nasz specjalista pisze o sobie:

Świat zwierząt fascynuje mnie od czasów dzieciństwa. Mój pierwszy pies, owczarek niemiecki, pokazał mi jak zawiłe relacje łączą psy z ludźmi, jakie problemy komunikacyjne pojawiają się pomiędzy psem a człowiekiem. Uczęszczaliśmy razem na szkolenia prowadzone w tradycyjny sposób – PT, POI, POII, POIII (PT - pies towarzyszący, PO - pies obronny) – jednak porównując je teraz do szkolenia nowoczesnymi metodami mogę stwierdzić, że te drugie dają znacznie lepsze efekty, sprawiają, że nauka jest przyjemnością i wspierają tworzenie więzi między psem a właścicielem.

Staram się cały czas pogłębiać swoją wiedzę na temat zachowania się i uczenia zwierząt. Za pomoc w nauce muszę podziękować przede wszystkim moim własnym psom: nieżyjącemu już Briksowi (owczarek niemiecki), Tinie (owczarek niemiecki), Dyziowi (kundelek, trafił do mnie przy okazji ewakuacji schroniska zagrożonego powodzią, spędził tam 4 lata), Bubie (kundelek, trafiła do mnie ze schroniska, gdzie przeżyła długie 2 lata) Dla Buby szczególne podziękowania za dzielne towarzyszenie mi w kursie trenerskim Alteri i celujące zdanie egzaminu;)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here