Ja na takie okazje staram się zawsze mieć ze sobą w torebce miniaturową książeczkę (polecam serię Pixi wydawnictwa Media Rodzina – te książeczki naprawdę zmieszczą się do niemal każdej kieszeni) i kartkę, oraz kilka kredek do rysowania. Ale i bez tego można sobie doskonale poradzić. Nie wierzycie? Oto kilka zabaw na podbramkową sytuację:
Czekacie w poczekalni. Zaglądnijcie do swojej torebki czy też kieszeni. Wyciągnijcie kilka charakterystycznych przedmiotów (np. klucze, telefon, długopis). Poproście dziecko, by zamknęło oczy i rozpoznało je po dotyku. Potem wymyślajcie, do czego każdy z tych przedmiotów przydałby wam się na bezludnej wyspie. Poproście też dziecko, by zgadło, co jeszcze mieści się w waszej kieszeni.
Rozglądnijcie się wokół siebie i zaproście dziecko do zabawy ćwiczącej spostrzegawczość. Zabawa „znajdź pięć” polega na wyszukiwaniu w otoczeniu pięciu rzeczy pasujących do zadanej kategorii – np. znajdź pięć rzeczy okrągłych, znajdź pięć rzeczy wkładanych na głowę, znajdź pięć rzeczy w paski, znajdź pięć rzeczy podobnych do litery J, itd…Rzecz jasna dziecko również może wam zadawać tego typu zagadki.
Skoro już mowa o rozglądaniu się wokół, trenujcie wyobraźnię i logiczne myślenie – każdy z was niech najpierw wybierze jakiś ciekawy szczegół znajdujący się w zasięgu waszego wzroku. Może to być na przykład oberwana klamka, krzywo wisząca lampa, plama na podłodze, zasłonięte okienko. Teraz przeformułujcie wasze spostrzeżenia w pytania zaczynające się od „ciekawe dlaczego…” i spróbujcie dać na nie prawdopodobną, albo właśnie całkiem szaloną odpowiedź.
Jeśli czekacie na wizytę u lekarza, zbierzcie kilka ulotek – w poczekalniach jest ich zazwyczaj pod dostatkiem. Spróbujcie ze zdjęć, czy obrazków na ulotkach ułożyć historyjkę obrazkową. Mając ołówek, możecie też pozmieniać twarze postaci z ulotek dorysowując im śmieszne nakrycia głowy, wąsy, brody, itd. Ze starszymi dziećmi możecie przerobić je na komiksy, dorysowując do postaci „dymki” i wpisując w nie teksty, które pasują do danej postaci.
Stojąc w korku, wypatrzcie jakąś ciężarówkę lub samochód dostawczy. Zabawcie się w zgadywanie, czym jest on załadowany. Jeśli chcecie, utrudnijcie sobie zabawę, narzucając na jakie litery mają zaczynać się transportowane rzeczy – może posłużą wam do tego literki z tablicy rejestracyjnej?
W samochodzie można pozwolić sobie na nieskrępowane występy wokalne – wykorzystajcie to, wymyślając wraz z dzieckiem waszą własną korkową piosenkę. Jej śpiewanie może stać się waszym ulubionym rytuałem – w naszym samochodzie regularnie wykonujemy nasz hymn: „we wtorki są korki, a w środy psują się samochody”.
Ze starszym dzieckiem proponuję zabawę inspirowaną grą w scrabble: wybierzcie jakiś napis, znajdujący się w zasięgu waszego wzorku – to może być szyld, tabliczka informacyjna czy nazwa mijanej miejscowości, ważne jednak, by składał się z więcej niż 5 liter. Teraz spróbujcie tak poprzestawiać litery z napisu, by uzyskać jak najwięcej innych wyrazów. Gdy wyczerpią się wam pomysły, możecie kontynuować wymyślając nowe wyrazy i zgadując co mogłyby one oznaczać.
Jeśli macie ze sobą coś do pisania, pobawcie się w „Państwa miasta” modyfikując kategorie. Zamiast nazw państw, miast czy rzek wymyślajcie na przykład na zadaną literę imię członka rodziny, miejscowość, w której kiedyś byliście, danie, które lubicie jeść czy film, który wspólnie oglądaliście.
Ileż można czekać? – pyta moja córka. Otóż czekać można tyle, na ile starczy wam chęci do zabawy!
Jakie są Wasze sposoby na zajęcie dziecka? Znacie dobre zabawy na nudę?













