Próbkę powinno się wykonać najprostszym możliwym ściegiem, co pozwala na uniknięcie przekłamań spowodowanych mniejszym lub większym naprężeniem dzianiny. Najlepiej więc wykonać próbkę ściegiem pończoszniczym, a oczek nabrać tyle, by mieć możliwość policzenia ich w co najmniej pięciu, a najlepiej dziesięciu centymetrach szerokości. Długość próbki również powinna przekroczyć 5 cm.

Kiedy próbka jest gotowa, należy ją uprać w ciepłej wodzie z dodatkiem płynu do prania, a następnie dokładnie odcisnąć w zwiniętym ręczniku i za pomocą szpilek lekko zblokować, czyli napiąć na miękkim podkładzie. Dzięki temu lepiej zorientujesz się w ilości oczek, koniecznej do wykonania Twojego projektu.

Czas na matematykę – weź dwie szpilki i miarkę krawiecką. Pierwszą szpilkę wepnij w próbkę przy brzegu, pomijając oczko brzegowe. Odmierz 5 lub 10 centymetrów i wepnij kolejną szpilkę. Teraz policz oczka pomiędzy szpilkami i zapisz ich ilość.

Przykład:
21 oczek – 10 cm
x oczek – 46 cm

Zakładając, że szerokość pleców swetra ma wynosić 46 cm, dzięki prostej proporcji możesz wyliczyć ilość oczek do nabrania; wystarczy pomnożyć na krzyż (46×21) i podzielić to przez 10. Wynik to 96,6, a po zaokrągleniu – 97 oczek. Proste, a zarazem skuteczne.

Próbki wraz z przypiętym opisem (włóczka sonata, druty 4mm) warto przechowywać i wykorzystywać przy kolejnych projektach. Albo użyć ich jako podkładek pod kubki z kawą.

A jak Wy przygotowujecie się do dziergania? Wykonujecie próbkę, czy robicie „na oko”? Dajcie znać w komentarzu.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułMoja przyjaciółka zdradza męża. Co robić?
Następny artykułCzy zdrada to grzech ciężki?

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here