Oprócz zwykłych drutów – z żyłką czy prostych – do warkoczy będziesz potrzebować dodatkowego drutu, na którym tymczasowo będą znajdowały się niektóre oczka. Taki drut może mieć kształt litery J, może przypominać drut pończoszniczy, nieco wygięty na środku, może go w końcu zastąpić agrafka.

Tak naprawdę gdy nauczysz się podstawy – to znaczy krzyżowania grup oczek – wszystko, czego będziesz potrzebować do wrabiania naprawdę wspaniałych i rozbudowanych warkoczy, to odrobina cierpliwości.

Aby skrzyżować dwie grupy oczek, musisz przełożyć kilka z nich (2, 3 lub więcej) na dodatkowy drut z przodu lub z tyłu robótki, następnie przerobić taką samą ilość oczek z drutu biernego. Kiedy to zrobisz, przełóż oczka z drutu pomocniczego na bierny i przerób je. Gratuluję, właśnie skrzyżowałaś swój pierwszy warkocz!

Co zmieni przekładanie zapasowego drutu do przodu lub do tyłu robótki? To proste. Oczka przechowywane z przodu będą zakrywać oczka, z którymi się je krzyżuje, zaś te przełożone do tyłu zostaną zakryte.

Jeśli więc Twój warkocz ma przypomina prawdziwy, ten pleciony z włosów – musisz na zmianę stosować oba sposoby, aby boczne pasma wchodziły w środek wzoru.

Uwaga!

Wrabiając warkocze pamiętaj, że znacznie ściągają one robótkę na szerokość, dlatego warto zrobić osobną próbkę z ich wykorzystaniem.

Do jakich robótek najczęściej wykorzystujecie warkocz? Napiszcie o tym w komentarzu.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułI-cord, czyli jak zrobić sznurek na drutach?
Następny artykułCzy istnieje przyjaźń po rozstaniu?

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here