U mnie w domu zawsze było mnóstwo kostek do gry. Prawdopodobnie były one dołączane do różnych gier planszowych, których miałam mnóstwo w dzieciństwie. Gry te nudziły się w końcu wszystkim domownikom albo były zdekompletowane, więc trafiały na śmieci, a kostki zostawały w myśl złotej zasady: „Kiedyś z pewnością się przydadzą”.
Postanowiłam je zatem wykorzystać i robić z nich kolczyki, zwłaszcza że ostatnio motyw kostek do gry jest bardzo popularny w przypadku biżuterii. Mnie na szczęście udało się znaleźć dwie zupełnie identyczne!
Jeśli także macie nadmiar takich kostek w domu, to w ciągu kilku chwil możecie stać się szczęśliwymi posiadaczami nowej, oryginalnej ozdoby do uszu. Dodatkowo – cierpię ostatnio na deficyt wkrętek, dlatego ten rodzaj kolczyków był mi na rękę. Kostki przymocowałam do sztyftu od strony jednej z krawędzi. Dało to ciekawszy efekt, niż gdyby sztyfty zostały przyklejone do którejś ze ścianek.
Najpierw musiałam spiłować krawędź, żeby powierzchnia, którą kostka miałaby się stykać ze sztyftem, była maksymalnie duża. Generalnie – m większa, tym lepiej przymocowane są elementy i mniejsze są szanse na to, że się rozłączą. Następnie za pomocą uniwersalnego kleju połączyłam kostkę z okrągłym elementem srebrnego sztyftu. Jeśli część kleju wypłynie poza metalowy okrąg, należy go jak najszybciej usunąć, np. chusteczką, uważając przy tym, by nie skleić sobie palców. Gdy tylko klej wyschnie (za około 3 minuty, choć dla pewności lepiej poczekać kilka minut dłużej), kolczyk można uznać za gotowy.
To, oczywiście, dopiero półmetek pracy nad kompletem kolczyków. Druga połowa polega na dokładnym powtórzeniu wszystkich czynności. Druga kostka może być przyklejona za inny róg niż poprzednia. W takiej sytuacji, patrząc z przodu na kolczyki, każda z kostek będzie wskazywała inną ścianki z inną liczbą oczek. Taka asymetryczność doda im tylko uroku.
Lubicie nosić ręcznie robioną biżuterię? Do czego założyłybyście takie kolczyki? Dajcie znać!