Jeśli jednak stanie się tak, że rzeczywiście koraliki pozostaną, mam podpowiedź, jak je wykorzystać. Jeśli dysponujemy dwoma koralikami, można z nich stworzyć kolczyki, jeśli zaś mamy tylko jeden – da się z niego zrobić pierścionek i nie trzeba do tego dużego nakładu pracy.
W przedstawionym tutaj przykładzie wykorzystano płaski, pomarańczowy koralik z masy perłowej. Jest on na tyle mały, że nie będzie wystawał poza palec, a mimo to będzie rzucał się w oczy. Otwór wywiercony w nim przebiega wzdłuż jego wysokości. Towarzyszą mu po obu stronach dwa maleńkie koraliki z plastiku, imitujące perełki.
Zaczynamy od tego, że na cienką stalową żyłkę w kolorze srebrnym (potrzeba jej około 15 cm, może być więcej – nadmiar będzie się dało usunąć) nakładamy elementy w następującej kolejności: srebrna kuleczka zaciskowa – perełka – kwiatek z masy perłowej – perełka – kuleczka zaciskowa. Przeciągamy żyłkę w ten sposób, aby oba jej końce przeszły przez wszystkie elementy. Gdy tak się stanie, dopasowujemy szerokość obręczy z żyłki do grubości palca, który ten pierścionek ma zdobić. Jeśli teraz nieodpowiednio ją ustalimy, później nie będzie szansy na modyfikację.
Gdy określimy optymalną szerokość i elementy będą ściśle do siebie przylegały, można zacisnąć płaskimi szczypcami obie srebrne kuleczki. To bardzo ważna czynność, bo na tych malutkich, zaciśniętych kuleczkach opiera się cała konstrukcja pierścionka. Jeśli nie będą mocno ściśnięte, żyłki mogą się rozsunąć, a koraliki wypaść. Wystające fragmenty żyłki odcinamy szczypcami do cięcia metalu, tuż przy miejscu zaciśnięcia kuleczek, ale starając się ich przy tym nie uszkodzić.
W tak prosty sposób można wykorzystać elementy, które pozostały po wykonaniu innej biżuterii i cieszyć się dodatkową ozdobą, z którą będą tworzyły idealny wprost komplet.
Lubicie nosić ręcznie robioną biżuterię? A może obdarowujcie nią bliskich? Dajcie znać!