Trzeba stwierdzić, że nie każdy ma predyspozycje do gry na basie. Mówi się, że nie wszyscy ludzie w ogóle słyszą go w utworach. Przeważnie tworzy on przecież tło, stanowi dopełnienie dla reszty. O ile więc gitarę słyszą wszyscy, choć nie wszyscy rozpoznają co ona gra, to z samym wyłowieniem basu zza ściany dźwięku niektórzy mogą mieć problem.
Bycie, by ująć rzecz metaforycznie, na poboczu muzyki zniechęca wielu ludzi do tego instrumentu. Jeżeli nie jesteśmy członkami zespołu jazzowego albo solistami, to w przeważającej większości wypadków musimy się pogodzić z miejscem na drugim planie. W środowisku muzyków basiści, z uwagi na ich rzekomo marginalną rolę, często są obiektem żartów. Nie wszystkim to odpowiada.
Obie gitary różnią się oczywiście techniką gry. Basista przeważnie gra rytmicznie, stąd musi mieć bardzo dobre wyczucie tempa, itd. Na gitarze elektrycznej gra się kostką, tylko niektórzy grają na niej palcami (w zależności od potrzeb muzycznego stylu, na przykład jeden z najsłynniejszych artystów fingerstyle Chuck Atkins grał w ten sposób), w przypadku basu na odwrót. Na basie gra się też po prostu ciężej, jako że struny do niego są dużo grubsze niż w elektryku i wymagają większej siły, by je poruszyć. Stąd różnice w ustawieniu dłoni na korpusie instrumentu, bowiem obsługująca gryf lewa ręka funkcjonuje w zasadzie podobnie w obu przypadkach.
Standardowa gitara elektryczna ma sześć strun, podstawowy bas najczęściej cztery, ewentualnie pięć. Są także siedmiostrunowe, dzięki czemu wzbogacają się o kolejne dźwięki. Na koniec można jeszcze wspomnieć, że oba typy gitar są obsługiwane przez odmienne rodzaje wzmacniaczy. Oczywiście można grać na basie podłączonym do wzmacniacza przeznaczonego dla gitary elektrycznej, jednak dźwięk będzie wówczas o wiele płytszy, będzie mu brakowało owej głębi, o którą w grze na basie przecież chodzi.
Jak myślicie, na której gitarze ciężej nauczyć się grać? Wyraźcie swoją opinię w komentarzu.