Jeśli chcemy zmniejszyć wysokość raty kredytu, ponieważ spłacana obecnie, stała się dla nas problemem. Wtedy koszty związane z refinansowaniem nie będą zapewne miały dla nas aż tak dużego znaczenia, jak i fakt znacznego wydłużenia okresu kredytowania i powiększenia sumy odsetek. Druga opcja to chwila, w której wraz z refinansowaniem zmieniamy walutę, warunki kredytowe i strategię finansowania. Trzeci powód to znacznie niższe oprocentowanie kredytu w konkurencyjnym banku, co spowoduje niższe koszty spłaty. Opcja ta jednak będzie korzystna, jeśli koszty refinansowania nie będą zbyt wysokie.

Wydatki związane z przeniesieniem kredytu do innego banku mogą być duże. Pierwszym z nich jest prowizja, jeden raz płacona za przyznanie kredytu w „nowym” banku, drugi raz za wcześniejszą spłatę w „starym”. Może ona być różna, może jej nie być wcale. Zakładajmy, że w obu przypadkach wynosi jeden procent od kwoty, powiedzmy, trzystu tysięcy złotych. Pierwszy koszt to sześć tysięcy złotych. Możliwe, że dodatkowo trzeba będzie dokonać wyceny mieszkania. Koszt wynajęcia rzeczoznawcy lub koszt, jaki narzuci bank za swojego rzeczoznawcę, może wynieść minimalnie pięćset złotych. Często trzeba będzie zapłacić ubezpieczenie niskiego wkładu własnego, najczęściej około 3,5% od wartości kredytu przewyższającej 80% wartości nieruchomości, będącej zabezpieczeniem. Czyli przy wyżej wymienionym przykładzie, będzie to tysiąc pięćset złotych.

Do czasu uzyskania przez nowy bank wpisu w hipotece, trzeba będzie zapłacić ubezpieczenie przejściowe. Około jednego procenta w skali roku. Zakładając, że wpis zostanie dokonany po pół roku, czeka nas koszt tysiąca ośmiuset złotych. W sądzie wieczystoksięgowym za zmianę wpisu uiścić trzeba będzie opłatę w wysokości czterystu złotych. Kolejnym kosztem będzie spread walutowy. Jest to różnica pomiędzy kursem spłaty w obecnym banku, a kursem kupna waluty w banku nowym. O około 4% wzrośnie zadłużenie w wyniku przeliczania kredytu po różnych stawkach. Koszt to dwanaście tysięcy złotych. Razem przeniesienie kredytu na kwotę trzystu tysięcy może kosztować dwadzieścia dwa tysiące dwieście złotych.

Kryzys przyniósł bardziej restrykcyjną politykę kredytową. Często refinansowanie będące przecież zaciągnięciem kredytu hipotecznego, na takich samych zasadach jak standardowo, może okazać się trudne. Warunki kredytowe wcale nie będą lepsze. Zdolność kredytowa, jaką posiadaliśmy zaciągając kredyt, była znacznie wyższa niż ta, jaką wprowadziły banki w ostatnich latach. Złoty stracił na wartości do franka szwajcarskiego w ostatnim roku do 40%, a w stosunku do euro prawie 30%. Mając kredyt zaciągnięty po względnie niskim kursie CHF na przykład 2,2 PLN, teraz do spłaty mamy trzysta pięćdziesiąt cztery tysiące złotych, zamiast początkowych trzystu. Oznacza to, że musimy pożyczyć więcej. Ceny nieruchomości spadają, co powoduje, że banki ostrożniej wyceniają lokale będące zabezpieczeniem kredytu. Może się okazać, że wycena lokalu dziś będzie zupełnie inna niż ta, jaką otrzymaliśmy, biorąc kredyt w przeszłości.

Refinansowanie kredytu hipotecznego, może więc okazać się kompletnie nieopłacalne. Znalezienie rzeczywiście bardziej atrakcyjnej oferty kredytowania lub pogorszenie się naszej sytuacji finansowej, może być jedynym powodem takiej decyzji. Samo refinansowanie wymaga od nas przejścia dokładnie takiej samej procedury, z jaką mieliśmy do czynienia, zaciągając kredyt po raz pierwszy. Przedstawić trzeba będzie dokumenty dochodowe mające na celu ustalenie naszej zdolności, dokumenty związane z samą nieruchomością. Dodatkowo trzeba będzie przeprowadzić formalności związane ze spłatą kredytu w banku „starym”. Jeśli nasza sytuacja finansowa nie wymaga od nas podjęcia radykalnych kroków, warto z decyzją o refinansowaniu poczekać. Zwłaszcza, że jeśli podejmiemy ją na początku okresu kredytowania, naszemu pierwszemu bankowi zapłaciliśmy już potężne pieniądze w postaci prowizji. Z całą pewnością w pierwszych latach nie udało nam się spłacić najmniejszej części kapitału, tak więc płaciliśmy same odsetki, dając tym samym zarobić kilkadziesiąt tysięcy bankowi, samemu nie mając z tego nic.

Czy informacje zawarte w artykule okazały się pomocne? Wypowiadajcie się w komentarzach.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCzy warto brać pożyczki pozabankowe?
Następny artykułZwolnienie lekarskie a wypłata wynagrodzenia – zasady

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here