Męska poligamia i kobieca kokieteria. Zygmunt Freud uważał, że każda, nawet z pozoru neutralna, relacja między mężczyzną i kobietą ma podłoże erotyczne. Oczywiście wielu kontynuatorów jego myśli podważało tą swoistą obsesję seksu u mistrza, jednak do dziś panuje dość powszechne przekonanie, że flirt jest niejako wpisany w damsko-męskie kontakty. Prawo do flirtowania przyznaje się przede wszystkim mężczyznom, twierdząc, że oglądanie się za innymi kobietami i dążenie do ich zdobycia stanowią część męskiej natury. Z kolei panie skłonne do flirtu nazywa się kokietkami, sugerując, że ich intencje nie są czyste, ale że w kobiecym flircie chodzi o omotanie niczego nieświadomych panów. Tymczasem cel flirtu w wypadku obu płci jest podobny – dzięki niemu możemy potwierdzić własną potencjalną atrakcyjność w oczach innych.

Żeby było miło. Istnieje przeświadczenie, że flirt łagodzi wzajemne relacje i dzięki niemu nasze kontakty są po prostu bardziej przyjemne. Do pewnego stopnia jest to na pewno prawdą. Wszystkie kobiety doceniają przecież szarmanckie zachowania mężczyzn, uśmiech czy drobne komplementy. Podobnie panowie cenią sobie kobiece poczucie humoru i pochwały ich męskich cech. Problem polega jednak na tym, że łatwo przekroczyć nieostrą granicę, poza którą dane zachowanie nie jest już w dobrym tonie. Nie chodzi tu tylko i wyłącznie o zdradę, ale także o zachowania ocierające się o molestowanie seksualne.

Czy to już zdrada? Każdy związek ma swoje indywidualne granice tolerancji tego, co wolno i tego, co już jest zdradą. Można jednak śmiało powiedzieć, że na przykład komplementowanie urody innej kobiety w obecności partnerki jest mocno nie na miejscu. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja, kiedy we wspólnym towarzystwie mężczyzna otwarcie flirtuje ze swoją koleżanką. Takie zachowanie jest bowiem wyrazem braku szacunku do własnej dziewczyny i kompletnego nieliczenia się z jej uczuciami. Kobieta odbiera podobny flirt jako poniżający. Ważne zatem, aby w takiej sytuacji dziewczyna nie ulegała presji chłopaka, który zarzuca jej obsesyjną zazdrość, ale żeby potrafiła stanowczo powiedzieć, że takie zachowanie jej nie odpowiada.

Nie dajmy się zwariować. Oczywiście sam flirt nie jest zdradą. Zdarzają się okoliczności, kiedy traktowany z przymrużeniem oka może wprowadzić w nasze relacje z płcią przeciwną odrobinę humoru. Nie wolno się jednak posuwać do ranienia uczuć partnera, ponieważ może się to dla nas źle skończyć.

Czy uważacie flirtowanie za zdradę? Wyraźcie swoją opinię w komentarzu!

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak zrobić chustę na drutach krok po kroku?
Następny artykułŚciągacz patentowy na drutach

Agnieszka Czarkowska - absolwentka Polonistyki UJ, doktorantka na tym samym wydziale. Publikowała w pracach zbiorowych, książkach i czasopismach literackich. Interesuje się literatura współczesną, filmem oraz problematyką psychologii związków partnerskich.

 

Nasz specjalista pisze o sobie:

W literaturze, sztuce i życiu fascynuje mnie głównie jedno – fenomen ludzkiego życia we wszystkich jego przejawach, szczególnie manifestujący się w miłości. Już Freud odkrył, że eros jest główną siłą twórczą napędzającą nasze działania. Miłość erotyczna w swoich różnorodnych odcieniach: od nieśmiałego zauroczenia po namiętny seks stanowi nie tylko naturalną dyspozycję człowieka, ale również doskonały materiał diagnostyczny, na podstawie którego można wiele powiedzieć o innych dziedzinach naszego życia: kondycji duchowej, a także zdrowiu fizycznym. Dlatego myślę, że warto to zjawisko zgłębiać wciąż na nowo i odkrywać w nim własne coraz to inne oblicze.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here