We współczesnych samochodach z zamkniętym układem chłodzenia, przystosowanym do pracy pod ciśnieniem obowiązkowo należy stosować płyny chłodnicze, a nie wodę desytylowaną.
Szczelny układ, przystosowany do pracy pod ciśnieniem, może znieść temperatury przekraczające 100 st. C, ale tylko wtedy, gdy napełniony jest odpowiednim płynem. Woda w układzie nie jest dobrym rozwiązaniem, ze względu na zwiększoną podatność na pozostawianie kamienia na wszelkich elementach, z którymi ma styczność, ponadto gorzej odprowadza ciepło niż płyny powstałe na bazie glikolu.
Koronnym argumentem za niestosowaniem wody w układzie chłodzenia jest jej temperatura zamarzania. Jak wiadomo, woda zamarzając ulega rozszerzaniu, więc zamarzając w układzie chłodzenia może powodować uszkodzenia jego elementów.
Najbardziej podatnym na uszkodzenia elementem jest chłodnica. Współczesne chłodnice wykonane są z cienkiego aluminium. Woda zamarzając powoduje rozszczelnienie lub w ekstremalnych przypadkach rozerwanie delikatnej struktury chłodnicy.
Pozostałe elementy układu chłodzenia są bardziej odporne na zamarzającą wodę, co nie znaczy że nie mogą ulec uszkodzeniu.
Termostat, pompa wody, chłodnica filtra oleju, gumowe węże również są mocno narażone na uszkodzenia.
Pozostawiając wodę w układzie przy silnych mrozach na dłuższy czas, możemy doprowadzić nawet do niedającego się naprawić uszkodzenia bloku silnika. Producenci zabezpieczają silniki przed rozsadzeniem ich przez zamarzającą wodę, stosując specjalne zaślepki kanałów chłodzących montowane w bloku silnika, które w przypadku zbytniego rozszerzenia się wody powinny wyskoczyć z bloku. Lepiej jednak do takiego stanu nie dopuszczać i stosować gotowe płyny chłodnicze odporne na silne mrozy lub koncentraty rozmieszane według odpowiednich proporcji z wodą destylowaną.
Jeśli już niestety zdarzy się sytuacja zamarznięcia wody, to natychmiast po zorientowaniu się o zaistniałej sytuacji, nie należy próbować uruchamiać silnika. Nie należy również zbyt intensywnie ogrzewać chłodnicy czy bloku silnika, więc wszelkie zabiegi z suszarkami do włosów, opalarkami czy innego rodzaju grzejnikami są niewskazane.
Auto należy przetoczyć do garażu w którym panuje dodatnia temperatura i spokojnie pozostawić do momentu odmarznięcia. W garażu nie musimy utrzymywać temperatury jak w domu, do pierwszego etapu odmrażania wystarczy kilka stopni powyżej zera.
Co jakiś czas sprawdzamy proces rozpuszczania się lodu ściskając gumowe przewody od chłodnicy, zaglądając do zbiorniczka wyrównawczego. Od momentu w którym nie widzimy ani nie wyczuwamy grudek lodu, należy jeszcze trochę odczekać do uruchomienia silnika. Blok silnika nagrzewa się znacznie wolniej niż chłodnica, gumowe węże czy plastikowy zbiorniczek wyrównawczy. Drobiny lodu nadal mogą znajdować się w wirniku pompy wody albo w termostacie. Możemy już natomiast intensywniej zacząć ogrzewać silnik przy pomocy dowolnego urządzenia z nadmuchem ciepłego powietrza.
Po całkowitym pozbyciu się lodu z układu chłodzenia należy przeprowadzić jego bardzo dokładną kontrolę pod kątem wszelkiego rodzaju przecieków. Możemy spodziewać się przecieków z chłodnicy, na łączeniach gumowych węży, a w najgorszym razie w bloku silnika. W przypadku węży często wystarczy dociągnąć śruby na opaskach zaciskowych mocujących węże. W przypadku nieszczelności chłodnicy czeka nas droga wymiana lub naprawa. Niestety, pękniętego bloku silnika już z reguły nie opłaca się naprawiać.
Aby uniknąć kosztownych napraw, warto przed zimą sprawdzić temperaturę zamarzania płynu chłodzącego. Warto udać się w tym celu do warsztatu lub zakupić niedrogie urządzenie, które zanurzone w płynie w zbiorniczku wyrównawczym poda nam temperaturę zamarzania.
Czy w takich przypadkach staracie się sami rozwiązać problem, a może polegacie wyłącznie na fachowej pomocy?