Zamiast więc topić niewinną cukinię w pomidorach, spróbuj zupełnie innego doń podejścia.

Zacząć należy od wyboru właściwego warzywa. W naszym kraju cukinia występuje głównie w rozmiarach niewielkiej dyni, podczas gdy najsmaczniejsza jest ta niewiele przekraczająca wielkością dużego ogórka. Takie maleństwo ma cienką skórkę, doskonale nadającą się do jedzenia, zaś w gniazdach nasiennych jeszcze nie wykształciły się pestki. Obie te cechy powodują, że wykorzystujemy warzywo praktycznie bezstratnie.

Oto przepis na pastę do pieczywa, aromatyczną i delikatną w smaku. Pasta ta zawiera sporo pochodzącego z ciecierzycy białka, jest lekkostrawna i aromatyczna, można więc zaproponować ją nawet starszym niemowlętom (po 10 miesiącu życia) – oczywiście doprawiając stosownie do potrzeb i upodobań dziecka, niektóre maluchy wolą bowiem smaki łagodne – zaś inne lubują się w pikantniejszym jedzeniu.

1 puszka ciecierzycy
1/4 młodej cukinii
1 łyżka oliwy lub oleju z pestek winogron (jeśli chcesz, możesz dodać olej sezamowy lub inny aromatyczny – pamiętaj jednak, że na takim oleju nie wolno niczego smażyć, dodaj go na końcu. Pasta z takim olejem nie będzie się jednak nadawała dla niemowlęcia, ze względu na możliwość wystąpienia uczulenia)
sól, czosnek, tymianek

Cukinię, umyj, odkrój ogonek i zetrzyj na tarce o dużych oczkach. Na patelni rozgrzej lekko niewielką ilość oleju, dodaj cukinię, tymianek i czosnek, i podduś pod przykryciem, aż zmięknie i stanie się lekko szklista. Zdejmij pokrywkę i pozwól warzywu nieco odparować. Ciecierzycę zmiksuj w malakserze lub za pomocą blendera. Wymieszaj oba składniki, pastę dopraw do smaku solą i jeszcze chwilę podpraż na patelni.

Pastę przełóż do miseczki i pozwól jej dobrze ostygnąć. Smaruj nią pieczywo razowe i serwuj np. z kiszonym ogórkiem, który świetnie się z nią komponuje.

I co powiecie na taką pastę? 🙂 Macie inne pomysły na smaczne pasty warzywne? Koniecznie dajcie znać!

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułPan pizza – przepis
Następny artykułRacuchy z cukinii – przepis

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here