Na sam dźwięk słowa telemarketing skóra cierpnie nie tylko pracownikom działów telefonicznej sprzedaży, ale i klientom, do granic możliwości poirytowanych telefonami z serii „dzień dobry sprzedaję…”. Niestety ta bardzo popularna i skuteczna forma sprzedaży przybrała w Polsce dość spaczoną formę. Szybko poszła w niekoniecznie dobrych kierunkach i zraziła do siebie nie tylko klientów, ale potencjalnych pracowników działu telemarketingu. Dlaczego? Ponieważ jej początki na polskim rynku były bardzo udane, menedżerowie używali półśrodków i często przegapiali moment, w którym potrzeba było świeżego podejścia, a nie tylko kolokwialnie nazywanego przez telemarketerów „grzania słuchawki”.

Telemarketing to forma sprzedaży bezpośredniej, wykorzystująca jak sama nazwa wskazuje, komunikację telefoniczną. Dzieli się na wychodzący i przychodzący, aktywny i reaktywny, instytucjonalny i indywidualny. Poza podstawowym celem jakim jest sprzedaż umożliwia udzielanie informacji, przyjmowanie zamówień i reklamacji, czy przeprowadzanie badań rynkowych. Choć na polskim rynku telemarketing jest znany od dawna, jest niedoceniany. Skutecznej sprzedaży telefonicznej można się nauczyć. Tworząc własną markę, swoje sposoby i przede wszystkim nastawienie do tego typu zajęcia. Nadal panuje u nas przekonanie, że telemarketer to praca na góra kilka miesięcy, w której człowiek bardzo szybko wypala się i traci motywację. Siedzenie ze słuchawkami na uszach i mikrofonem przy ustach przez osiem godzin, wykonując kilkaset telefonów dziennie, jest pracą bardzo meczącą. Zwłaszcza że polegającą na stałym kontakcie z drugim człowiekiem. Ten, jak wiadomo bywa rożny, a i nasze samopoczucie nie każdego dnia i nie każdej godziny umożliwia nam tryskanie do słuchawki optymizmem.

Odkrywając na nowo telemarketing potrzeba zmiany nastawienia nie tylko samych pracowników linii telefonicznych, ale i przełożonych. Stawianie na szkolenia, atrakcyjny system wynagrodzeń, pozytywną motywację i wpajanie dobrych wzorców. Nie od dziś wiadomo, że porażka przyciąga porażkę, a sukces rodzi kolejny sukces. Odnosi się to nawet do samego dzwonienia. Jeśli przez cały dzień słyszymy odmowę, rzucanie słuchawką, wyrzuty i grzeczne „nie dziękuję”, motywacja spada. Zmniejsza się nie tylko efektywność, ale i opinia potencjalnych klientów na temat firmy. Rozmowa ze znudzonym konsultantem, który marzy o odbębnieniu dnia pracy, nie wyrabia w kliencie poczucia, że oferowana przez niego usługa czy produkt będą atrakcyjne. Wystarczy jednak jeden klient na tak i nasza motywacja rośnie.

Jako pracownicy przede wszystkim nie powinniśmy podejmować pracy w telemarketingu z przymusu, z negatywnym nastawieniem. Z takim nastawieniem za dwa miesiące znów będziemy przeglądać oferty pracy. Podejmując się tego zajecia powinniśmy mieć ku temu predyspozycje. Dobrze, jeśli lubimy rozmawiać, lubimy ludzi, nie przeszkadza nam sprzedawanie, jesteśmy odporni na stres. Jeśli dzwonienie ewidentnie nie przynosi rezultatów, należy przestać dzwonić. Wiedzą to już odpowiedzialni menedżerowie, gdyż lepiej nie zadzwonić wcale, niż zepsuć sobie „rekord” rozmową na niskim poziomie. Przerwa, skupienie myśli, zmiana taktyki, „klepanej do słuchawki regułki”. Z punktu widzenia pracodawcy najważniejsze powinny być szkolenia personelu. Nie chodzi tu jedynie o suche szkolenia z zakresu call center. Pracownika należy nauczyć pracy z trudnym klientem, technik sprzedażowych, technik perswazyjnych, radzenia sobie ze stresem. Najważniejsza jest świadomość, że nie da się osiągnąć za pomocą telemarketingu wysokich wyników sprzedaży, dzięki tak zwanej taniej sile roboczej. Warto inwestować w relację z jednym godnym tego pracownikiem, niż w rotację na jego stanowisku pracy.

Uwaga!

Rozmową z klientem torujemy sobie drogę do jego akceptacji naszego produktu. Skoro przedstawiciela handlowego nagradzamy służbowym samochodem, premią i nienormowanymi godzinami pracy, nagradzajmy odpowiednimi systemami motywacyjnymi pracowników działu marketingu. I jedni i drudzy rozmawiają z naszymi klientami. Warto o tym pamiętać.

Uważacie, że telemarketing to skuteczna forma promocji? Co sądzicie o telemarketingu?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułSzkolenia BHP – informacje
Następny artykułTrade marketing – co to jest?

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here