Zgodnie z art. 288 Kodeksu karnego: kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5, natomiast w przypadku wyrządzenia szkody mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 1 roku. Uszkodzenie mienia, w tym porysowanie samochodu, dotyczy zarówno sprawców, którzy działali umyślnie, jak również tych, którzy z wyrządzonej szkody nie zdawali sobie sprawy. Teoretycznie zatem w przypadku porysowania na parkingu samochodu przez zagapienie się, możemy oddalić się w nadziei, że nikt niczego nie zauważy. Czy warto jednak ryzykować?

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?

W sytuacji, gdy sprawca porysowania naszego samochodu zachował się honorowo i zaczekał na nas, aby sprawę wyjaśnić bądź pozostawił kontakt do siebie, wówczas możemy liczyć na bezproblemowe i szybkie załatwienie problemu. W takim wypadku poszkodowany otrzymuje środki na naprawę pojazdu od ubezpieczyciela OC sprawcy.

Niestety coraz częściej takie sytuacje to rzadkość i sprawca „daje nogę” z miejsca zdarzenia w nadziei, że nie poniesie konsekwencji swojego czynu. W takim wypadku niewiele jesteśmy sami w stanie zrobić. Zgłoszenie zawiadomienia o uszkodzeniu mienia na policji w większości wypadków kończy się umorzeniem sprawy. Przyczyna jest jedna – brak możliwości wskazania sprawcy.

Dlatego też możemy mówić o dużym szczęściu w nieszczęściu, jeżeli znajdzie się świadek, który widział zdarzenie i zapisał numery rejestracyjne pojazdu sprawcy bądź jest w stanie wskazać sprawcę, jeżeli czyn porysowania został dokonany kluczykiem bądź gwoździem w akcie zemsty, za np. nasze nieprawidłowe zaparkowanie pojazdu, przez co zajęliśmy dwa miejsca parkingowe. W takiej sytuacji odnalezienie sprawcy pozostaje kwestią czasu.

W przypadku gdy sprawca oddalił się, nie pozostawił danych kontaktowych i nie ma żadnego naocznego świadka, wówczas można jeszcze skorzystać z monitoringu, jeżeli takowy znajdował się na parkingu lub z monitoringu miejskiego, jeżeli ten zarejestrował zdarzenie.

Czy warto było ryzykować ucieczkę?

W przypadku, gdy zbiegniemy z miejsca zdarzenia – świadomi uszkodzenia cudzego pojazdu czy też nie – a zostanie nam udowodniona wina, wówczas grozi nam mandat karny jak za zwykłe spowodowanie kolizji oraz postępowanie karne za czyn uszkodzenia mienia. W przypadku, gdy byliśmy nieświadomi swojego działania i przyznamy się do winy, na mandacie sprawa się zakończy.

Jeżeli jednak świadomi swojego czynu zbiegniemy z miejsca zdarzenia w zamiarze uniknięcia odpowiedzialności, w szczególności uniemożliwienia lub utrudnienia ustalenia naszej tożsamości, okoliczności zdarzenia i stanu trzeźwości, a także pozostawania pod wpływem środka odurzającego, wówczas może nam grozić również mandat karny, ale przede wszystkim kara grzywny lub kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

Dodatkowo zostaniemy obciążeni kosztami postępowania karnego oraz zwrotem kosztów poniesionych przez naszego ubezpieczyciela na naprawienie wyrządzonej szkody poszkodowanemu, gdyż w przypadku zbiegnięcia z miejsca zdarzenia, nieposiadania uprawnień czy też jeśli w trakcie zdarzenia byliśmy pod wpływem środków odurzających, nasz ubezpieczyciel zgodnie z art. 43 Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych, ma do tego pełne prawo i przesłanki.

W przypadku, gdy uszkodzimy świadomie pojazd przy użyciu narzędzi innych niż pojazdy mechaniczne, podlegamy takiej samej karze jak powyższa, z tym że bez mandatu karnego za spowodowanie kolizji, a koszty naprawienia szkody ponosimy z własnej kieszeni.

A czy Wam zdarzyło się zastać na parkingu porysowany samochód? A może dostaliście wezwanie do stawienia się jako sprawca zdarzenia, którego nie popełniliście?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here