Syndrom ten jest dobrze widoczny u ludzi, którzy mieszkają blisko lotnisk. Pomimo iż miasto odniesie korzyści z jego powstania, to dla pobliskich mieszkańców oznaczać to będzie: dokuczliwy hałas, korki na ulicach dojazdowych, zanieczyszczenia od spalin i ograniczenie poczucia prywatności. Ludzie tacy są zwolennikami rozwoju miasta, jednak życzyliby sobie, aby obiekty powstawały w oddalonym od ich domów miejscu.
Do szczególnie uciążliwych zalicza się:
– lotniska;
– wysypiska śmieci;
– autostrady i obwodnice;
– tory kolejowe;
– oczyszczalnie i spalarnie odpadów;
– elektrownie jądrowe;
– urzędy itp.
Niepożądane są również instytucje zmniejszające poczucie bezpieczeństwa, jak zakłady poprawcze czy kliniki dla osób chorych np. na AIDS.
Dla ludzi ważną kwestią jest również cena rynkowa ich nieruchomości. W momencie pojawienia się w okolicy obiektu, który obniży wartość ich domu lub mieszkania nie należy dziwić się, że wyrażają oni protest i niezadowolenie. Ważną kwestią jest także problem etyczny – w momencie, gdy decyzja o np. budowie autostrady zapadła, widoczne jest branie pod uwagę dobra ogółu, nie zaś pojedynczej, nic nie znaczącej jednostki.
Syndrom NIMB już w latach 60-tych został dostrzeżony. Dziś jednak – ze względu na coraz większą jego powszechność i konieczność pogodzenia mieszkańców z urzędnikami i inwestorami – poświęca się mu coraz więcej uwagi.
A czy Wy zgodzilibyście się – zakładając, że generalnie jesteście zwolennikami rozwoju miast, infrastruktury itp. – na wybudowanie lotniska czy elektrowni jądrowej w pobliżu Waszego miejsca zamieszkania? Podzielcie się opiniami.