Odwiedzając supermarket z góry jesteśmy skazani na całą masę chwytów. Jeśli nie wiemy, co nam grozi, nie mamy szans obronić się przed wydaniem gotówki. Pracują nad nimi specjaliści z zakresu sprzedaży, marketingu, psychologii, socjologii i innych nauk. Wydawać by się mogło, że to śmieszne. Ale naciąganie klientów na większe zakupy stało się już nauka i sztuka w jednym.

  • Krok pierwszy

    Pierwszą pułapką jest umieszczenie stoiska z gorącymi ciasteczkami tuż przy wejściu do marketu, częstowanie gorąca kawą, lub świadome puszczanie w wentylacje aromatów. Zapachy te uspokajają, pobudzają apetyt nastrajają optymistycznie – już na wejściu mamy chęć wydawać. Pierwsza zasada to nie robienie zakupów na głodnego. Najlepiej zakupy zrobić jakiś czas po posiłku. Głodni kupujemy bezmyślnie wszystko to, co wydaje man się smaczne, w szczególności produkty szybko zaspokajające nasz głód. Wkładamy więc bezmyślnie do koszyków słodycze, słodzone napoje, gotowe dania, których normalnie byśmy nie kupili. Niestety przejedzeni też nie powinniśmy wybierać się do sklepu. Jesteśmy wtedy ospali, mamy zmniejszoną aktywność i skorzy jesteśmy do „powolnego spacerowania”, co tez zwiększa ryzyko zakupu niepotrzebnych nam rzeczy. Kolejny trik to wózki.

  • Krok drugi

    Wydaje nam się czasem, że wszystkie są zepsute. Podłogi w supermarketach wykonane są z takiego tworzywa, abyśmy nie mogli przebiec przez sklep i szybko zrobić zakupów. Idąc powoli (oglądając i kupując więcej) idziemy stabilne. Jeśli chcielibyśmy biec, powierzchnia staje się dziwnie liska. Wózki zaś wyposażone są w takie kółka, które nie pozwolą nam na błyskawiczne poruszanie się po sklepie. Same zaś ich wymiary i głębokość sprawiają wizualne wrażenie że kupiliśmy mało. Dopiero przy kasie, wyciąganiu produktów na taśmę i rzuceniu okiem na paragon okazuje się to jedynie złudzeniem. Sklepy bombardują nas również kolorami pobudzającymi apetyt, reklamami skonstruowanymi w taki sposób, aby nas zwyczajnie naciągnąć. Sam układ sklepu również nie bez przyczyny jest podobny w każdym sklepie. Dla przykładu artykuł najczęściej kupowany, czyli pieczywo, znajduje się na samym końcu marketu. Wejście jest najczęściej tylko jedno i chcąc nie chcąc musimy przejść po chleb przez cały sklep, biorąc po drodze masę niepotrzebnych rzeczy.

  • Krok trzeci

    Kolejna zasada robienia oszczędniejszych zakupów to lista. Należy bezwzględnie chodzić na zakupy z listą. Ograniczenie się do tych produktów, które w istocie są nam potrzebne to podstawa. Znając sklep w jakim najczęściej robimy zakupy najlepiej przygotować listę „półkami”, żeby po drodze nie krążyć pomiędzy regałami. Dostawcy produktów płacą ogromne kwoty za to, aby ich towary były eksponowane na regałach na wysokości stu siedemdziesięciu centymetrów. To średni wzrost człowieka. Idąc do sklepu patrzymy na półki, i najczęściej sięgamy po towary będące na wysokości naszych oczu. Często ekspozycja zawiera trzydzieści różnych dajmy na to przecierów. Te najtańsze będą się znajdować najniżej. Warto więc chodząc po sklepie zwyczajnie szukać tańszych produktów i zamienników. Na listę według „półek”markety też mają sposób. Raz na kilka miesięcy regały, w których najczęściej znajdowaliśmy proszek, nagle znikają i na ich miejsce pojawiają się inne. Wtedy musimy przejść kilometry w poszukiwaniu upragnionego środka czystości. Co więcej, na miejscu enigmatycznie przemieszczającego się proszku stoi regał z droższymi płynami do prania. Jeśli już i tak długo chodzimy po sklepie zniechęceni poszukiwaniami weźmiemy drogi płyn. To kolejny trik.

  • Krok czwarty

    Drogie produkty wystawiane są w widocznych miejscach, na przykład na regałach w przejściach. O znalezienie ich tańszych odpowiedników musimy się już postarać. Często dzieje się tak, że supermarket organizuje promocję na jeden towar. Na przykład produkt taki jak cukier, możemy kupić w cenie o pięćdziesiąt procent mniejszej niż zwykle. Oczywiście, pojedziemy po ten cukier do supermarketu, i nieświadomie przy okazji, zrobimy inne zakupy nie wiedząc nawet, że razem ze spadkiem ceny cukru, nieznacznie wzrosła cena na przykład chleba. Mistrzami w stosowaniu takich trików są dyskonty. Artykuły w nich sprzedawane są bardzo tanie poza tymi, które kupowane są najczęściej. Najlepiej widać to na przykładzie ziemniaków, czy chleba. Dlatego mniejsze zakupy, zwłaszcza jarzyn czy produktów które kupujemy na co dzień, powinniśmy robić w małych okolicznych sklepikach. Wydaje nam się że ceny są większe, może i tak. Jednak jadąc po kilogram ziemniaków do supermarketu, kupimy jeszcze co najmniej trzy inne produkty, często wcale niepotrzebne. Lepiej chyba przepłacić w osiedlowym jarzyniaku.

  • Krok piąty

    Po zrobieniu listy podliczmy ile pieniędzy powinniśmy sobie przygotować. Znamy przecież ceny produktów. Robiąc zakupy liczmy w przybliżeniu ile już mamy w koszyku i ile nam jeszcze gotówki pozostało. To pozwoli na ograniczenie samego siebie. Dodatkowo płacąc kartą, nie widzimy ile wydajemy. Mając w rekach pieniądz, mamy większą świadomość jego upływu. Podane przykłady to tylko wierzchołek góry lodowej mający na celu przybliżenie problemu. Wynika z tego że przez market powinniśmy iść patrząc w śliską podłogę, w miarę szybkim krokiem. Przesada nie jest wskazana, ale warto choć odrobinę uchronić się przed niepotrzebnymi wydatkami. Aby oszczędzić na zakupach, nie tylko należy trzymać się listy. Szeroko pojęte promocje też nie zawsze takimi będą. Trzeba sprawdzać ceny i rozsądnie kalkulować, czy potrzeba nam trzech płynów do kąpieli z czwartym gratis.

  • Krok szósty

    Nie bez powodu przy kasach znajdziemy cała masę słodyczy, gum do żucia i podręcznych małych produktów. Stojąc w niekończącej się kolejce oglądamy te produkty i mimowolnie wkładamy je do koszyków. Baterie, wykałaczki, środki przeciwbólowe, napoje (w małych drogich opakowaniach). Kto z nas nie kupił zestawu żarówek w promocji przy kasie, z myślą że się przydadzą. Aby nie dać się nabrać na zakup niepotrzebnych rzeczy płaćmy w marketach gotówką.

  • Kupowanie żywności powinno być zracjonalizowane. Mniejsze zakupy starajmy się robić w osiedlowych sklepach, do marketów udając się po zapasy. Oszczędności na sprzęcie czy odzieży przysporzą coroczne wyprzedaże. Kupowanie na przykład sprzętu narciarskiego, czy odzieży zimowej po sezonie, da nam nawet do siedemdziesięciu procent oszczędności. Warto też stawiać na stara zasadę „tanie znaczy drogie i vice versa”. Zainwestować nieco więcej w przedmioty trwałego użytku, czy na przykład w obuwie. Tanie czajniki, supermarketowe meble, czy buty z bazarku, będziemy musieli wymieniać co sezon. Najważniejsza jednak zasada oszczędności na zakupach to myślenie i racjonalizowanie wydatków.

    W jaki sposób staracie się oszczędzać na zakupach? Czekam na Wasze komentarze.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak kąpać psa?
Następny artykułJak przygotować psa do podróży?

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here