Z drugiej strony, gdy przyłapiemy nasze dziecko na machaniu ostrym nożem przed oczami młodszego braciszka, wyrywa nam się okrzyk „Co robisz? Trochę wyobraźni!”. Nie doceniamy w takiej chwili, że dziecko dopuściło się tej niebezpiecznej zabawy WŁAŚNIE pod wpływem wyobraźni – wszak jako Kapitan Hak, szykuje się właśnie do walki z Piotrusiem Panem. A zatem, wynikałoby z tego, że jest coś takiego jak „dorosła wyobraźnia” i ona jest lepsza. Ta „dziecięca” – wzrusza nas, rozczula, niekiedy zachwyca, ale wolelibyśmy, żeby dziecko w pewnym momencie na zawsze się z nią rozstało.
Nie, nie ma dwóch wyobraźni. Jest pewien potencjał, który każdy naturalnie ma w głowie i otwarta furtka możliwości, co z nim zrobimy. Sama wyobraźnia nie wystarczy – trzeba ją umieć wykorzystywać w sposób rozsądny i mądry.
Co zatem robić, by wyobraźnię dziecka przekuć w twórczą postawę? To wymaga systematycznego i długofalowego treningu, rzecz jasna w zabawowej, dostosowanej do wieku dziecka formie. Świetnie nadają się do tego pytania otwarte, typu „co by było, gdyby”, np. co by było, gdyby ściany miały uszy? Gdyby zgasło słońce?, gdyby trawa mogła mówić?, itd. Słuchając odpowiedzi eliminuj te, które są nieadekwatne, czyli, mówiąc potocznie są „bez sensu” lub „nie na temat” (choć zawsze warto dopytać dziecko zanim skreślimy jego pomysł – czasem bowiem posługuje się ono niezrozumiałym dla nas skrótem myślowym, albo myli pojęcia, co powoduje, że całkiem sensowny pomysł wydaje się dla nas kompletnie absurdalny).
Możesz też pytać dziecko o nietypowe zastosowania przedmiotów (np. o to, do czego innego niż jedzenie może się przydać łyżka), lub o ich rolę w nowym kontekście, np. do czego mogłaby się przydać miotła na księżycu, lub korek od wanny na pustyni.
Doskonałym ćwiczeniem jest też szukanie wad i zalet przedmiotów czy zjawisk. Po opisanym powyżej zdarzeniu z nożem, możesz więc zaprosić dziecko, by zbadało ten przedmiot pod tym kątem. Dowie się wtedy, że – owszem – nóż jest doskonałym narzędziem do krojenia chleba, ale jednocześnie jest niebezpieczny i można nim kogoś (lub się) skaleczyć.
Jest wiele innych metod treningu twórczego myślenia dla dzieci – zbyt wiele, by je tutaj przytoczyć. Zainteresowanych odsyłam do książek, np. do książki „Trening twórczości” pod redakcją Edwarda Nęcki (GWP, Gdańsk 2004 r.).
Na koniec zwracam uwagę na konieczność chronienia wyobraźni dziecięcej przed szkodliwym wpływem mediów elektronicznych (gier, filmów, spotów reklamowych, itd.), które, narzucają pewne schematy wizualne, dostarczają gotowych wzorców, a więc „wyręczają” wyobraźnię. A jak wiadomo, organ nieużywany w ewolucji zanika. Dlatego niezmiennie jestem wyznawcą wyższości książki nad filmem i większej wartości babcinej opowieści na dobranoc niż grania na komputerze.
Czy Wasze dziecko wykazuje się kreatywnością? W czym się ona objawia?