Wiadomo, w większości przypadków jest tak jak u nas – tata spędza większość dnia w pracy, a na zabawę z dzieckiem pozostaje tylko chwila przed położeniem się spać (przy czym tata jest wtedy padnięty i trudno mieć mu za złe, że marzy o relaksie przed telewizorem) albo weekendy. To nieproporcjonalnie mniej czasu, a zatem mniej szans na zbudowanie dobrej, trwałej, przyjacielskiej relacji. Dlatego pozwólmy tatom na posiadanie sekretów z dziećmi, na wspólne męskie wyprawy bez nas, bądźmy wyrozumiałe na szeptanie przy stole czy umówione znaki. Zachęcajmy też tatusiów do budowania rytuałów – niech dziecko wie i czeka na to, że, przykładowo, w soboty kąpie się z tatą, a w niedzielę tata zabiera je do parku.
A co robić, gdy tata ociąga się, nie ma pomysłu na zabawę, woli włączyć dziecku bajkę niż czołgać się za swą pociechą pod stół i udawać Indian? Można podsunąć mu kilka sprawdzonych zabaw, ja ograniczę się tu do dwóch:
Tworzenie gry planszowej
– to zadanie, być może na całe popołudnie. I wbrew pozorom, można je wykonać zarówno z 9-cio, jak i 3-latkiem. W zależności od wieku dziecka, różny może być stopień trudności gry. Wariant najprostszy wygląda tak: weźcie duży arkusz papieru. Ustalcie z dzieckiem miejsce startu oraz – na przeciwległym krańcu kartki – mety. Teraz weźcie z kuchni ziemniaka, przekrójcie go na pół i zamoczcie w farbie. Wybierzcie dwa kolory farby – jeden dla taty, a drugi dla dziecka. Teraz na zmianę odbijajcie ziemniaczane pieczątki, tak, by powstały pola łączące start z metą. Czekając aż plansza wyschnie, ulepcie z plasteliny pionki. Potrzebna będzie też kostka i już można grać! To proste – właściciel pionka posuwa się do przodu o tyle pól, ile wskaże kostka. Jeśli stanie na polu w kolorze przeciwnika, ten wymyśla mu zadanie, które musi wykonać. Kto pierwszy na mecie, ten zuch! (dla starszych dzieci można na różne sposoby komplikować planszę, wprowadzając np. „pułapki”, czyli pola, z których trzeba się cofnąć na wskazane wcześniejsze pole. Można też dorobić fabułę do gry – zamiast pionków, mogą to być zwierzęta spieszące do wodopoju, rycerze, w drodze na zamek by uwolnić księżniczkę, czy piraci, poszukujący skarbu.)
Zabawa z pocztę
Kto nie lubi dostawać listów, prawda? A zatem do dzieła – rozciągnijcie na długości pokoju lub korytarza, a może nawet całego mieszkania sznurek, zawiązany w pętlę i powieście go na takiej wysokości, by dziecko mogło swobodnie dosięgnąć. Przygotujcie małe pudełko i spinacz do bielizny, którym przymocujecie je do sznurka. Posadźcie dziecko przy jednym krańcu sznurka, wy zaś usadówcie się przy drugim. Teraz, przesuwając w ręku sznurek, sprawicie, że pudełko, do którego wkładać będziecie listy, będzie się przesuwać. Pozostaje już tylko pisać do siebie same miłe słowa i czekać na odpowiedź (nawet jeśli wasze dziecko jeszcze nie pisze, można wysyłać do siebie listy obrazkowe).
Uwaga!
Nade wszystko jednak poleciłabym zaufanie do tatusiów. Niech bawią się tak jak potrafią – zazwyczaj robią to równie wspaniale jak ich żony. Niech zabawa wynika z ich zainteresowań, niech dotyczy tego, w czym czują się mocni. Byle nie zaniedbywali kontaktu z dzieckiem – będzie dobrze.
Jakie są Wasze ulubione zabawy z dzieckiem? Podzielcie się swoimi pomysłami.