Dla wielu może wydawać się to śmieszne, dla innych całkiem normalne. Wartość netto w największym uproszczeniu to tyle ile dostaniemy na rękę, po odliczeniu wszystkich kosztów uzyskania przychodu. Brutto to wartość podawana przez pracodawców, w której zawiera się nie tylko podatek, ale i wszystkie zaliczki pobrane na ubezpieczenie. Taka formuła, jest jednak aktualna tylko i wyłącznie w przypadku standardowej umowy o pracę. Inaczej przedstawia się wartość brutto i netto na przykład dla pracowników sektora Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy to nie są ubezpieczeni w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych, ale w innych organach, a ich składki są naliczane inaczej.

Najprostsza metoda przeliczenia pensji z brutto na netto to pomnożenie kwoty brutto przez 0.7. Nie będzie to jednak wskaźnik w stu procentach dokładny. Dodatkowo będzie się tyczył tylko pierwszego progu podatkowego. Jeśli nasze zarobki są wysokie wartość będzie nieprawidłowa. Składowe kwoty brutto, to zarobek netto, składka odprowadzana do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych na poczet przyszłej emerytury, składka na ubezpieczenie zdrowotne oraz podatek od dochodu. Dla przykładu, jeśli zarabiamy tysiąc złotych brutto miesięcznie na podatek dochodowy zostanie odbite dwadzieścia dwa złote, ZUS zabierze z naszej pensji sto trzydzieści siedem złotych, składka na ubezpieczenie zdrowotne wyniesie niecałe siedemdziesiąt osiem złotych. W efekcie, z ładnie wyglądającego na papierze tysiąca złotych zostanie nam siedemset sześćdziesiąt złotych czystego zarobku.

Jeśli zaś do tysiąca dodamy jedno zero, czyli nasze zarobki klarują się na poziomie dziesięciu tysięcy złotych, przekraczamy pierwszy próg podatkowy, tak więc z naszego dochodu na podatek odbite zostanie osiemset osiemnaście złotych, ZUS pochłonie tysiąc trzysta siedemdziesiąt złotych, natomiast składka na ubezpieczenie zdrowotne wynosie siedemset siedemdziesiąt siedem złotych. Ostatnia wartość dziwi o tyle, że nie zależnie od tego czy zarabiamy sto, dziesięć, czy tysiąc złotych, ochronę ubezpieczeniową mamy wszyscy taką samą, i poziom opieki zdrowotnej w państwowych placówkach również. Wracając po tej dygresji do wartości pensji netto, przy zarobkach na poziomie dziesięciu tysięcy złotych, będzie ona się klarowała na poziomie około siedmiu tysięcy złotych. Czy zarabiamy kokosy, czy najniższą krajową średnią niezmiennie patrząc na RMUA (miesięczne rozliczenia obowiązkowo wydawane przez pracodawce, będące dodatkowo dowodem ubezpieczenia) każdego z nas ogarnia ciężka frustracja.

Co jednak z zakupami. Jeśli prowadzimy na przykład działalność i dokonujemy zakupów, chcemy znać wartości brutto i netto. Często na plakietkach z ceną, zwłaszcza w sklepach skierowanych do przedsiębiorców, podawane są obie wartości. Jeśli jednak nie, błędem jest odbijanie wartości podatku od zakupionego towaru. Jeśli towar opodatkowany jest stawką 22% należy kwotę brutto podzielić przez 1.22. Jeśli podatek to 7% wartość brutto dzielimy przez 1.07. Jeśli kupujemy na przykład pieczywo opodatkowane na 3%, wartość brutto dzielimy przez 1.03. Jeśli zaś podana jest nam wartość netto należy ją pomnożyć przez kwotę podatku. Przykładowo podatek od towarów luksusowych jakimi są komputery wynosi 22%. Kupujemy dla naszej firmy laptopa. Jego wartość brutto wynosi trzy tysiące złotych. Dzielimy tę kwotę przez 1.22 otrzymamy wartość netto 2459.01 PLN. Ta kwota pomnożona przez 22% da nam pięćset czterdzieści złotych podatku. Suma podatku i kwoty netto da nam trzy tysiące złotych

Niezależnie od naszego podejścia do podatków, płatności związanych z ZUS-em i ubezpieczeniem, najlepszą formą zabezpieczenia się przed stresem związanym z analizą RMUA jest brak analizy, i pogodzenie się z faktem. W końcu czego oczy nie widza, tego sercu nie żal…

Czy informacje zawarte w artykule okazały się pomocne? Zapraszam do komentowania.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak wypracować kompromis w związku?
Następny artykułRaty równe czy malejące? Co wybrać?

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here