Chcąc sprzedawać odzież polskich lub zagranicznych nieznanych producentów, musimy się liczyć z przeprowadzeniem badań rynku. Czy lokal, jaki posiadamy na otwarcie sklepu, ma dostatecznie dobrą lokalizację. Jeśli będzie on znajdował się na uboczu, może być ciężko, nawet z dużymi szyldami i dobrze rozwiniętą reklamą, zachęcić klientów do jego odwiedzenia. Najlepsze miejsca na otwarcie sklepu z odzieżą, to ruchliwe ulice, okolice przystanków tramwajowych czy autobusowych, na których czekając na środki lokomocji konsument – nawet z nudów – wejdzie do naszego sklepu, a to już gwarancja połowy sukcesu.

Koszty założenia i prowadzenia działalności będą pierwszymi i podstawowymi. Do nich dojdą koszty związane z najmem lub dzierżawą lokalu, koszty zatrudnienia pracownika lub pracowników, koszty związane z urządzeniem sklepu. Zakupem wieszaków, stojaków, lad, sprzętu, luster, kasy fiskalnej, terminala kart płatniczych, metkownic. Są to jednorazowe wydatki.

Warto również zadbać o zabezpieczenie odzieży, za pomocą klipsów magnetycznych i zamontowanego detektora. Ochroni nas to przed stratami, jakie generować mogą kradzieże. A te są niestety na porządku dziennym. Kosztem stanie się także zakup i eksploatacja samochodu, którym zaopatrywać będziemy nasz sklep. Ostatni związany jest bezpośrednio z zakupem odzieży. Jeśli dokonamy rekonesansu, wiemy jaką odzieżą chcemy handlować, trzeba będzie się rozejrzeć za dostawcami. Niezależnie od tego, czy będzie to sklep z odzieżą młodzieżową, z ubrankami dziecięcymi, indyjskimi czy na przykład popularne teraz sklepy XXL, czyli z odzieżą o dużych rozmiarach, musimy przekalkulować wszystkie koszty.

Odzież na szczęście jest produktem, który nie posiada daty ważności (chyba że mówimy o sezonowej modzie) Jedynie jej magazynowanie może stanowić wydatek. Ubrania kupowane od producentów często mają nieprawdopodobnie niskie ceny. Możemy dostosować się do ogólnych cen, jakie są na rynku i na proponowane przez nas ubrania, narzucać kilkuset procentowe nawet marże. Możemy jednak na początku działalności ograniczyć się do cen niższych o 30-40% od cen konkurencji. Spowoduje to wprawdzie, że częściej będziemy musieli się zaopatrywać w towar, ale skutecznie przyciągnie do nas klientów. Warto stale monitorować, które ubrania dają nam największy zysk, a które „wiszą na wieszakach” tygodniami. Co jakiś czas wprowadzać powinniśmy nowe modele, prowadząc rekonesans. Przydatna będzie nie tylko znajomość trendów w modzie, ale także uważne przyglądanie się temu, jak ubierają się kobiety czy mężczyźni w naszej lokalnej społeczności. Warto wprowadzać również odważne, niekonwencjonalne modele, ponieważ często właśnie tego szukają klienci, zamiast ogólnodostępnych, takich samych, modnych w danym sezonie ubrań.

Im większe będą nasze zamówienia u hurtowników, tym niższe ceny zakupu odzieży otrzymamy. Odzież jest produktem dobrze zbywalnym. Zwłaszcza ta, za którą potencjalny klient nie będzie musiał zapłacić dużych sum. Z racji kryzysu, przywiązanie do marki, która najczęściej jest niestety droga, znacznie spadło. Zakup odzieży w podobnym stylu, z podobnych gatunkowo materiałów, za cenę o połowę mniejszą, przyciąga klientów. Tak samo jak sezonowe wyprzedaże. Ostatecznie odzież z całą pewnością nie będzie towarem, który musimy zapisać w „stratach” ponieważ sprzedanie jej po cenach hurtowych lub z niewielkim narzutem podczas promocji, nie powinna stanowić problemu.

Aby dowiedzieć się, ile faktycznie można zarobić na ubraniach, zapytałam o zdanie jedną ze znanych mi osób, pracującą w sklepie z odzieżą, przy jednej z ruchliwych ulic Krakowa. W zależności od sezonu, proponowanych ubrań czy nawet czynników takich jak: prace remontowe prowadzone na ulicy, na której znajduje się sklep, zyski są bardzo różne. Na początku każdego sezonu, kiedy zmieniamy garderobę, rosną one bardzo szybko. Tak samo szybko jak podczas posezonowych wyprzedaży. W okresie przedświątecznym sprzedaż oscylowała wokół utargów na poziomie kilku tysięcy złotych dziennie. Faktury za towar opiewają raczej na niskie kwoty, najem lokalu to koszt rzędu ośmiu tysięcy złotych miesięcznie. Dokonując krótkich obliczeń, łatwo można stwierdzić, że sklep z odzieżą dobrze zaopatrzony i usytuowany, może być bardzo opłacalnym biznesem.

Uważacie, że prowadzenie sklepu z ubraniami to opłacalny interes? Czekam na Wasze opinie.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułFundusz Poręczeń Kredytowych – co to jest?
Następny artykułNa czym polega inwentaryzacja środków trwałych?

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here