Otrzymanie umowy o pracę nawet na czas określony (o czasie nieokreślonym już nie wspominając), staje się w Polsce przywilejem. Coraz rzadziej pracodawcy taki typ umowy oferują, jeśli nawet, traktują go jak formę gratyfikacji dla pracownika, bez którego zwyczajnie nie będą się potrafili obejść. W innych przypadkach pracodawcy szukają każdej jednej alternatywnej formy zatrudnienia, która obniży koszta. Powoduje to frustracje obu stron. Osoby poszukujące pracy coraz częściej godzą się na bardzo złe warunki zatrudnienia tylko po to, aby prace w ogóle mieć. Co gorsza, posiadanie każdej innej formy zatrudnienia niż standardowa umowa o pracę, rodzi masę niedogodności, od braku zdolności kredytowej, przez niskie składki zbierane w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych na poczet naszej przyszłej emerytury, po brak przywileje takich jak chociażby urlop, czy podstawowa rzecz jaką jest ubezpieczenie, czyli możliwość korzystania z bezpłatnej opieki zdrowotnej z Narodowego Funduszu Zdrowie.
-
Krok pierwszy
Pracodawca szukając oszczędności oferuje nam umowę zlecenia, lub umowę o dzieło. Często przedstawianą pod szyldem „wolnego strzelca”. Ten rodzaj umowy proponowany jest najczęściej specjalistom od PR, marketingowcom, dziennikarzom, grafikom komputerowym. Zalety to nienormowany czas pracy, niższy koszt utrzymania pracownika , tym samym możliwość zaoferowania wyższych zarobków. Wady to całkowity lub częściowy brak świadczeń typu ubezpieczenie, czy utrudnienie procedur kredytowych. Brak lub minimalne odprowadzenia składek dla ZUS. Umowy tego typu proponowane są również osobom bardzo młodym, starającym się o pracę kelnerki, barmanki, czy sprzedawcy w sklepie.
-
Krok drugi
Praktycznie zawsze wtedy kiedy mamy do czynienia z początkiem drogi zawodowej. Utrzymanie pracownika o statusie studenta, również jest dla pracodawcy tańsze, ze względu na zniwelowanie składki ubezpieczeniowej do zera. Jeśli jednak student skończy dwadzieścia sześć lat może jak w przypadku mojej znajomej w dniu urodzin stracić pracę. Dzieje się tak bardzo często. W chwili ukończenia dwudziestego szóstego roku życia składki wzrastają. Zwalnianie osób które kończą studia, lub osób powracającym z urlopów macierzyńskich, wychowawczych, czy ze zwolnień rehabilitacyjnych już nikogo nie dziwi, choć powinno. Kolejnym sposobem na oszczędności, jest dzielenie etatu. Nikogo już także nie odstraszają oferty pracy mówiące o niepełnym wymiarze godzin pracy. Problem tylko w tym, że etat jest niepełny, ale zakres obowiązków do wykonania już tak.
-
Krok trzeci
Alternatywą dla wysokich kosztów utrzymania pracownika, staje się również zatrudnianie emerytów i rencistów oraz osób niepełnosprawnych. Nikt nie próbuje uznać takiego pomysłu za błąd. Idea wprowadzana na rynek pracy niepełnosprawnych i osoby starsze jest wspaniała, pod warunkiem, że pracodawca kieruje się ideą, a nie chęcią nieuczciwego zmniejszenia kosztów. A te są naprawdę wysokie. Posłużę się przykładem umowy o pracę na czas nieokreślony, z zarobkami w kwocie czterech tysięcy brutto. Koszty uzyskania przychodu to 102,25 zł, ZUS w części płaconej przez pracownika wynosi 748,40 zł, tak więc podstawa do opodatkowania to 3 149,00 zł. Podatek należny wyniesie 302,10 zł, ubezpieczenie zdrowotne 268,26 zł, podlegające odliczeniu 252,00 zł. Wynagrodzenie netto, czyli kwota jaka wpłynie na nasze konto z tytułu umowy o pracę to 2 681,24 zł. Pracodawca musi jeszcze zapłacić ZUS w swojej cześć w kwocie 802.40 PLN. Dla niespełna dwóch tysięcy siedmiuset złotych dla nas, koszty dla pracownika to cztery tysiące osiemset złotych.
Gdyby nasz pracodawca chciał zatrudnić dziesięciu specjalistów z podobnymi pensjami, miesięcznie będzie musiał wydać na nich pięćdziesiąt tysięcy złotych. Nic więc dziwnego że stara się obniżyć koszta, zatrudniając pracowników na umowę zlecenie, lub pracowników o mniejszych kwalifikacjach, którym może zapłacić zdecydowanie mniej. Takie rozwiązanie nie tylko hamuje wzrost gospodarczy, spowalnia rozwój przedsiębiorstw i upośledza rynek pracy. Powoduje również przy bardzo wysokiej konkurencyjności, obniżenie jakości usług, co w efekcie zmniejsza różnorodność rynku. Jeśli do czynienia mamy z pięcioma firmami, w których zatrudniani są pracownicy. Dwie z nich stać na zatrudnienie specjalistów, trzech nie. Klienci będą korzystali z usług dwóch firm, w których standard jest wyższy. Trzy pozostałe, mają już coraz mniejsze szanse na rozwój i stanie się konkurencją dla potentatów.
Po ostatnich wyborach samorządowych usłyszeliśmy hasło reklamowe, mówiące o tak zwanych „umowach śmieciowych” nikt już raczej nie stara się zliczyć ilu pracowników zatrudnianych jest w szarej strefie dla obniżenia kosztów. Mimo to, czy mamy do czynienia z umowami śmieciowymi, czy z pracą na czarno rynek pracy coraz częściej zmusza nas do podejmowania nieroztropnych decyzji względem formy zatrudnienia, a pracodawców do coraz większych cięć. W takiej sytuacji aż ciężko powtarzać powiedzenie, że praca wzbogaca.
Czy informacje zawarte w tekście okazały się pomocne? Zapraszam do komentowania.