Wstępując w związek małżeński z punktu widzenia prawa nabieramy zarówno wielu przywilejów z tym związanych, jak i liczyć się musimy z wieloma konsekwencjami, dotyczącymi odpowiedzialności materialnej i nie tylko za małżonka. Jeśli nie pokusiliśmy się o podpisanie intercyzy, lub nie ustanowiliśmy notarialnie rozdzielności majątkowej, nasze decyzje dotyczące zobowiązań finansowych powinny być zgodne i co najważniejsze wspólne. W praktyce jak każdy z nas wie wygląda to nieco inaczej, co więcej oferta banków pokazuje to w sposób najbardziej klarowny.
Dowody osobiste starego typu wycofane już w Polsce, zawierały adnotacje dotyczące osób nieletnich na utrzymaniu, a także te, związane ze stanem cywilnym osoby legitymującej się dokumentem. Obecnie plastikowy różowy dowód tożsamości, takich informacji nie zawiera. Jedynie dobrą wolą klienta, jest poinformowanie doradcy bankowego o faktycznym stanie cywilnym i liczbie małoletnich dzieci na utrzymaniu. Zrodziło to podłoże dla wielu mniej lub bardziej krzywdzących oszustw. Nie podanie bankierowi informacji o liczbie dzieci, a raczej zaniżenie liczby małoletnich na utrzymaniu podwyższa zdolność kredytową. Nie przyznanie się do bycia żoną czy mężem, daje taki sam efekt i ma miejsce równie często. Wzięcie kredytu ze zgodą współmałżonka jest więc tylko teorią zapisaną w bankowej ofercie i ustawach.
Standardowo w zależności od instytucji w jakiej zaciągamy kredyt, istnieje kwota jaką może jeden małżonek zaciągnąć, bez pisemnej zgody drugiego. Może to być maksymalnie pięć, dziesięć a nawet dwadzieścia tysięcy złotych. To standardy bankowe, niemniej czy zgoda małżonka jest czy jej nie ma, każde zobowiązanie nawet na kwotę jednego złotego powinno i będzie w ostateczności egzekwowane od obojga współmałżonków solidarnie. W przypadku zaciągnięcia kredytu nawet jeśli był on ubezpieczony, w chwili śmierci kredytobiorcy najpierw o spłatę zostanie poproszony jego małżonek. Często zdarza się tak, że wdowa czy wdowiec, nawet nie zdają sobie sprawy z istnienia zobowiązania. Banki wolą najpierw poprosić o spłatę raty żyjącego małżonka aby uniknąć procedur i kosztów. Jeszcze częściej dzieje się tak, że ubezpieczone kredyty są pokornie spłacane przez wdowę czy wdowca. Nie jest to bezprawie, ale z całą pewnością należy walczyć z bankiem o swoje. Co jednak jeśli kredyt nie był ubezpieczony. Możemy oczywiście dochodzić swoich praw w sądzie i próbować udowodnić brak wiedzy o zaciągniętym zobowiązaniu. Jeśli jego kwota jest niższa niż ustalona przez bank dwadzieścia tysięcy, będziemy musieli się liczyć z zapłatą raty. Jeśli nasz małżonek zataił faktyczny stan cywilny przed bankiem i na umowie na której powinien widnieć nasz podpis tego nie ma, nasze szanse na uniknięcie spłaty są znacznie większe.
Teoretycznie banki przyznając klientom kwoty kredytów do przytoczonej wyżej wartości na przykład dwudziestu tysięcy bez zgody współmałżonka, zasłaniają się kodeksem postępowania cywilnego. Art 7761 tego kodeksu mówi o tym, że wierzyciel może wyegzekwować swój dług jedynie z majątku osobistego dłużnika. Nie może żądać spłaty zobowiązania od współmałżonka, który nie wyraził zgody na zaciągnięcie kredytu. Ta teoria daje jako takie zabezpieczenie osobie, przed którą zatajono kredyt. Ostatecznie jednak niezależnie od sytuacji, każdy dług jednego małżonka jest długiem wspólnym. Przepisy mówiące o kwocie która można zaciągnąć bez zgody męża czy żony, nie mają na celu ochrony relacji międzyludzkiej i ogniska domowego, ale interesy banku. W praktyce odpowiedzialność spłaty zawsze spada solidarne na oboje. Najczęściej o istniejącym zobowiązaniu dowiadujemy się w chwili utraty pracy przez małżonka, w chwili kiedy wierzyciele zaczynają się upominać o dług, lub w momencie zgonu. Poza niesmakiem złością i rozczarowaniem, pozostaje nam dług. Aby obronić się przed wymienionymi wyżej konsekwencjami, możemy liczyć na szczerość, zaufanie, lub w porę wyposażyć się w intercyzę czy notarialną rozdzielczość majątkowa. Ostatnie uważane są za zaprzeczenie pierwszych, przy czym mogą się okazać bardzo pomocne, nawet w stabilnych i w pełni szczerych związkach. Rozdzielność majątkowa jest zabezpieczeniem na przykład dla par, w których jedno lub oboje małżonkowie prowadzą działalności. W chwili „podwinięcia się nogi” jednemu, wierzyciele tylko od jednego egzekwują środki, drugie zaś może zachować standard życia na jako takim poziomie i solidarnie w ramach chęci a nie przymusu, pomóc mężowi czy żonie „w biedzie” i „na złe”.
Czy informacje zawarte w tekście okazały się pomocne? Zapraszam do komentowania.