W tradycji staropolskiej warkocza nosiły panny. Przed ślubem rozpuszczano go na tak zwanych rozplecinach. Dziś modne jest pójście do ślubu w plecionce. Przykładem jest między innymi Weronika Marczuk-Pazura, która wychodził za mąż w grubym, splecionym warkoczu.
Ślubnych plecionek jest kilka. Pierwsza to pofalowanie na całej długości włosów i wplecenie między pasam małych, delikatnych warkoczyków. Fryzura jest delikatna i mogą ją nosić kobiety z włosami długości do ramion. Inną propozycją jest oplecenie warkoczem głowy. Taki look dobry jest dla kobiet o pociągłej twarzy lub ostrych rysach, doda mi nieco delikatności.
Modną fryzurą jest też zalecenie dobieranego, zebranego od czubka głowy, z włosami zaczesanymi do tyłu. Na górę można założyć brylantową tiarę, a w pasma doczepić małe, świecące kryształki. Piękną plecionką jest też kłos. Aby nadać mu nieco ekstrawagancji, końcówkę włosów można związać okazałą białą kokardą, a z przodu wpiąć ozdobne spinki.
W przypadku długich włosów dobrze jest zapleść koronę dookoła głowy a pod nią rozpuścić resztę włosów. Taka fryzura jest niezwykle romantyczna i choć skromna, to bardzo gustowna. Ładnie będzie prezentował się kok z warkocza. Wystarczy zapleść tradycyjny warkocz i związać go w kok. Do tego wpiąć ozdobę srebrno-brylantową.
Panie, które nie mają długich włosów, a zostało już im zbyt mało czasu, żeby je zapuścić, mogą doczepić warkocze u fryzjera. Zabieg jest jednak bardzo czasochłonny, trwa kilka godzin i kosztuje nawet do 500 zł. Do tego fryzurę można nosić parę miesięcy, potem znów należy ją rozplatać u fryzjera lub samemu odcinając końce włosów i rozplątując je.
Lubicie warkocze? Dlaczego zdecydowaliście się na taką fryzurę do ślubu?