Podstawowe składniki włóczek to: wełna, bawełna, wiskoza, jedwab i rozmaite tworzywa sztuczne, jednak pojawiają się również włókna produkowane z bambusa czy białek mleka krowiego – każdy, kto kiedykolwiek próbował domyć zaschnięty garnek po gotowaniu mleka wie, że białka te są wyjątkowo wytrzymałe.

Wszystkie z wymienionych materiałów mają swoje niepowtarzalne właściwości, każdy z nich najlepiej nada się więc do innego rodzaju projektów. Spora część osób dziergających twierdzi, że najlepsze są włóczki będące mieszankami różnych składników. Trudno odmówić racji temu stwierdzeniu – większość takich nitek jest odporna na mechacenie, dobrze się pierze i nie deformuje przy niewłaściwym suszeniu.

Pierwszym materiałem, z jakiego kiedykolwiek robiono na drutach, była oczywiście owcza wełna. I do dzisiaj nie wymyślono niczego doskonalszego. Choć grzeje, nie wywołuje pocenia się, choć gryzie, alergie na nią są niezwykle rzadkie. W zasadzie ma jedną wadę, która jest równocześnie jej cenną zaletą – filcuje się. Jeśli wypierzesz wyrób ze stuprocentowej wełny w zbyt ciepłej albo wręcz w gorącej wodzie, otrzymasz filc, trwały i wodoodporny materiał, świetnie nadający się na torebki, pokrowce i wiele innych rzeczy. Musisz tylko pamiętać, że proces filcowania powoduje zmniejszenie wymiarów wyrobu, dlatego jeśli masz w planach filcowaną torebkę, powinna ona być wydziergana w rozmiarze większym niż docelowy. Z powodu filcowania także na przykład wełniane skarpetki czy swetry powinno się prać ręcznie, w letniej wodzie z dodatkiem łagodnego płynu do prania.

W zależności od tego, czy zdecydujesz się na zwykłą wełnę owczą, czy też na merynosy, angorę czy kaszmir, dzianina z nich powstająca będzie bardziej lub mniej gryząca.

Ponieważ wełna nie jest zbyt tania, próbowano zastąpić ją akrylem, czyli anilaną. Niestety, włókno tego rodzaju jest mocno niedoskonałe. Jego zasadniczą zaletą jest to, że nie gryzie i nie można go sfilcować, ale jednocześnie u wielu osób powoduje nadmierne pocenie się, a wyroby z niego łatwo się mechacą i pokrywają nieestetycznymi kulkami. Część akrylowych włóczek nieprzyjemnie skrzypi podczas robienia i noszenia, co nie zawsze da się zniwelować płukaniem w płynie zmiękczającym.

Znacznie lepszą opcją jest użycie mikrofibry, jednego z najlepszych produktów współczesnego włókiennictwa. Mikrofibra grzeje jak wełna, jest odporna na pranie i noszenie, a jej przewiewność powoduje, że nie będziesz musieć przejmować się problemem potliwości. Już niewielki jej dodatek znacznie polepsza jakość włóczki.

Bawełna i wiskoza to z kolei świetny wybór na lato. Obie znakomicie sprawdzają się podczas upałów ze względu na to, że nie tylko są niezwykle przewiewne, ale wręcz chłodzą. Bawełna jest trwała dzięki procesowi merceryzacji – jeśli więc zależy Ci na jakości wyrobu, zdecyduj się na włóczkę z takiego materiału.

Jedwab czy len to również często wykorzystywane włókna. O ile ciężko znaleźć kogoś, kto nie lubi jedwabiu, to już wielbicieli lnu, szorstkiego i dość sztywnego, jest znacznie mniej.

Oprócz powyższych, włóczki produkowane są również z rozmaitych tworzyw sztucznych – tu już każdy musi indywidualnie sprawdzić, czy dany surowiec mu odpowiada.

Wybór włóczek w sklepach jest niemal nieograniczony. Jeśli jednak w lokalnej pasmanterii nie znajdziesz odpowiedniego dla siebie towaru, pamiętaj o serwisach aukcyjnych i sklepach internetowych. Zaletą tych ostatnich jest między innymi miły gest wysyłania klientom próbek innych włóczek; co bywa niezastąpione przy dobieraniu włóczki na kolejny projekt.

Jaki rodzaj włóczki jest Waszym ulubionym i dlaczego? Do czego go wykorzystujecie? Podzielcie się opinią w komentarzu!

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCo warto zobaczyć w Mediolanie?
Następny artykułJak czytać oznaczenia na banderoli na włóczce?

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here