W medycynie istnieje pojęcie „łańcuch przeżycia”, na który składają się cztery ogniwa. Przynajmniej dwa, ale często też trzy lub nawet cztery z nich zależą od przypadkowych osób, które zdecydowały się udzielić potrzebującemu pomocy. Pierwsze ogniwo polega na tym, aby umieć rozpoznać stan nagły i wezwać pomoc. Drugie, chyba najważniejsze, to rozpoczęcie resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Trzecie z nich to wykonanie defibrylacji, a na ostatnie ogniwo składa się opieka poresuscytacyjna. Bardzo istotne jest, aby każdy człowiek znał zasady tzw. BLS (z ang. Basic Life Support), czyli podstawowe zasady resuscytacyjne. Najważniejszy cel podjęcia takich działań to udrożnienie dróg oddechowych bez użycia dodatkowych przyrządów oraz podtrzymanie oddychania i krążenia.

Teraz przejdźmy do konkretów. Co zrobić, jeśli ktoś na naszych oczach upada, słabnie, bądź idąc ulicą zauważymy kogoś np. leżącego na chodniku?

Po pierwsze, należy się upewnić, czy miejsce, w którym znajduje się poszkodowany, jest bezpieczne. Następnie delikatnie potrząsamy taką osobę za ramiona i próbujemy nawiązać z nią kontakt, chociażby mówimy: „Halo, proszę pana”. Jeśli taka osoba zareaguje, to próbujemy się dowiedzieć, co się stało, wzywamy pomoc i zostajemy przy takiej osobie jednocześnie sprawdzając co chwilę, czy nic się nie zmieniło w jej stanie.

Natomiast jeżeli poszkodowany w ogóle nie reaguje, liczą się już podjęte przez nas działania. Głośno powinniśmy zawołać „Na pomoc” i jednocześnie odwrócić daną osobę na plecy. Jedną własną rękę kładziemy na czole poszkodowanego i odginamy jego głowę, a drugą ręką chwytamy pod żuchwą danej osoby i unosimy ją ku górze. Taki manewr jest bardzo istotny i ma na celu udrożnienie dróg oddechowych. W tym momencie mamy czas około 10 sekund na to, aby ocenić, czy występuje u poszkodowanego prawidłowy oddech. Co robimy?

Cały czas utrzymujemy drożność dróg oddechowych, przybliżamy nasz policzek do twarzy osoby poszkodowanej i jednocześnie staramy się wyczuć na naszym policzku ruch powietrza, przyglądamy się, czy klatka piersiowa unosi się w trakcie oddychania. Jeśli okaże się, że dana osoba oddycha, to układamy ją w pozycji bezpiecznej i wzywamy pomoc. Jeżeli zaś nie ma cech prawidłowego oddechu, to przystępujemy do resuscytacji krążeniowo-oddechowej.

Klękamy obok poszkodowanego, układamy jeden nasz nadgarstek na środku klatki piersiowej poszkodowanego, drugi nadgarstek kładziemy na własnej ręce, splatamy palce i rozpoczynamy wykonywanie 30 ucisków. Co ważne, powinny być one na głębokość około 4-5 cm, wykonywane na wyprostowanych ramionach z częstością około 100 razy na minutę. Po 30 uciśnięciach podaje się 2 oddechy ratownicze, po wcześniejszym udrożnieniu dróg oddechowych, zaciśnięciu nosa i podaniu powietrza do ust poszkodowanego.

Takie działania – 30 uciśnięć i dwa oddechy – powinno się prowadzić, aż do momentu, gdy pacjenta nie przejmą wykwalifikowane służby albo gdy zacznie sam oddychać. W niektórych miejscach na świecie, np. na lotniskach, znajdują się defibrylatory. W nagłych stanach zagrożenia życia podłącza się defibrylator, ocenia on rytm i wydaje udzielającym pomocy konkretnych wskazówek.

Pamiętajmy, że największy błąd, jaki można popełnić, to nie zrobić nic w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia człowieka. Nie bójmy się zatem działać!

Czy udzielaliście kiedyś pierwszej pomocy? A może byliście świadkami takiej sytuacji? Opowiedzcie nam o tym!

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCzosnek ozdobny – uprawa, zastosowanie
Następny artykułRabata w stylu japońskim

Karolina Kalicka – lekarz medycyny. Ukończyła Wydział Lekarski z Oddziałem Anglojęzycznym na Uniwersytecie Medycznym w Lublinie. Chciałaby specjalizować się w internistyce. Miłośniczka teatru szekspirowskiego i pływania.



Nasz specjalista pisze o sobie:

Mam wiele wspólnego z żywiołem, jakim jest woda. Potrafię powoli, starannie, sumiennie i wytrwale pracować, niczym kropla deszczu, która drąży skałę. Dzięki konsekwencji i systematyczności ukończyłam w tym roku studia na wydziale lekarskim.

W relacjach towarzyskich daję się poznać jako gejzer radości, uśmiechu, energii. Uwielbiam  szaleństwa na parkiecie oraz basen, gdzie czuję się jak ryba w wodzie. Bardzo podoba mi się hiszpański język i temperament, a wakacje najchętniej spędzałabym otulona falami ciepłego morza. Choć czasami moje życie przypomina rwący górski potok, w zaciszu domowym jestem spokojna niczym tafla jeziora.

Najbardziej cenię sobie miłość, rodzinę i – oczywiście – zdrowie. Marzę o ambitnych wyzwaniach i dalekich podróżach po oceanach świata… najlepiej z czekoladą w dłoni, bo mam do niej absolutną słabość.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here