Już w starożytności, właśnie z powodu zapachowych właściwości czarnuszki, wykorzystywano ją do produkcji maści i balsamów, natłuszczających ciało i nadających mu niesamowitą gładkość i jędrność. To o niej mówi autor biblijnej Księgi Izajasza, wymieniając czarnuszkę obok zbóż, stanowiących podstawę posiłków starożytnych Hebrajczyków:

„Nastawcie uszu i słuchajcie głosu mego, uważajcie i słuchajcie mojej mowy! Czyż oracz tylko orze pod zasiew, przewraca i bronuje swą rolę? Czyż raczej, gdy zrówna jej powierzchnię, nie zasiewa czarnuszki i nie rozrzuca kminu? Czy nie sieje pszenicy i jęczmienia, a po brzegach orkiszu? A ktoś poucza go o tym prawie, jego Bóg mu to wykłada.”

To w starożytności także powstały pierwsze opisy uprawy i przetwarzania Nigelli sativy. Widziano w niej nie tylko roślinę wydzielającą niesamowity aromat, ale poznano się również na jej właściwościach leczniczych, przyznając jej działanie stymulowania osłabionego organizmu do nabierania siły i odzyskiwania zdrowia. Łatwa do uprawy, szybko rozsiewała się po okolicznych łąkach i dziczała, stając się jednym z wielu ziołowych chwastów.

W kuchni nasiona czarnuszki, mające po rozdrobnieniu ostry, lekko piekący smak, służą jako dodatek do pieczywa. Można dodać je do wieloziarnistego chleba, żytniego, pszennego jak i jęczmiennego pieczywa, do posypania pszennych, białych bułek, do czatnejów, warzywnych przecierów, do aromatyzowania domowych alkoholi. O popularności owego zioła, a jednocześnie o jej łatwej dostępności, świadczy fakt używania w dawnej Polsce zasuszonych nasion czarnuszki przez ubogą ludność do aromatyzowania potraw w miejsce drogich w tamtych czasach przypraw, szczególnie czarnego pieprzu. Zresztą nie tylko w dawnych czasach czarnuszka towarzyszy polskiej tradycji wypieku chleba. W Warszawie do niedawna można było kupić upieczony z nią bochenek chleba, a we Wrocławiu sprzedaje się jeszcze w niektórych piekarniach tzw. Czwórki – cztery zrośnięte ze sobą pszenne bułeczki.

czarnuszka <linker href=przepisy” width=”570″ height=”365″ />photoxpress.com

Nasiona czarnuszki są bogate w takie składniki odżywcze, jak: estry, nienasycone kwasy tłuszczowe, śladowe ilości saponin i alkaloidów, cukry proste i polisacharydy nieskrobiowe, aminokwasy, witaminy i sole mineralne, z których najwięcej występuje żelaza i wapnia. Dzięki nim oraz olejkom eterycznym od wieków traktowano czarnuszkę jako lek na gorączkę, lek wiatro – i moczopędny, przeciwbakteryjny, wspomagający uregulowanie miesiączki u kobiet. W azjatyckich krajach leczy się naparami i za pomocą inhalacji astmę oskrzelową, stany zapalne, gorączkowe i kaszel.

Uwaga!

Mało kto wie, że zasuszone kwiatostany czarnuszki używane są do upiększania bukietów z suszonych kwiatów.

Jednym ze sposób przygotowania czarnuszki w domu jest odwar, który przyrządza się, zalewając łyżeczkę nasion 2 szklankami wody i gotując przez 15 minut. Należy pić kilka razy dziennie po pół szklanki odwaru.

Stosujecie czarnuszkę w swojej kuchni? Do czego ją dodajecie?

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułPasta ze śledzi – przepis
Następny artykułGrillowane banany – przepis

Agnieszka Pietnoczka - od dwóch lat prowadzi blog kulinarny DOMOWE GOTOWANIE, na którym zamieszcza przepisy oraz zdjęcia wykonywanych przez siebie potraw. Nie ukrywa, że jej specjalnością są wypieki. Jak sama pisze, stworzyła swój blog dla "początkujących domowych kucharzy i poszukiwaczy nowych smaków". Jest specjalistą działu Kulinaria serwisu SPEC.PL, który wzbogaca nie tylko w swoje przepisy, ale również w autorskie zdjęcia.

Zobacz stronę naszego specjalisty:

- Domowe gotowanie

 

Nasz specjalista pisze o sobie:

Gotuje od lat. Jak większość z nas zaczynałam pomagając mamie w przygotowaniu obiadu. Pod jej okiem obierałam ziemniaki, doprawiałam surówki, ucierałam ciasta i kremy. W końcu nadszedł czas pełnej samodzielności i niezależności w wyborze niedzielnego menu czy kulinarnych eksperymentów.

Swoich najbliższych raczę w domu zapachem piekącego się pieczywa i ciasta, gotującej się zupy, duszącego się w aromatycznych przyprawach mięsa i świeżo pokrojonych ziół. Z przyjemnością obserwuję wzrost ich apetytów na widok cieszących oko potraw. Z satysfakcją nakładam dokładki i odbieram puste już talerze. 

Co daje mi upieczenie chleba, upichcenie rosołu, usmażenie kurczaka z warzywami po tajsku czy wykonanie muffinek? Niesamowitą przyjemność z obserwacji przemiany poszczególnych składników o różnych smakach, konsystencji i pochodzeniu w brzmiące jednym tonem danie. Poczucie siły i umiejętności własnych rąk: ugniatających, lepiących, czujących drobiny soli, gładkość schłodzonego francuskiego ciasta, wilgoć śmietany i tłustość masła w kruchym spodzie, ulotność tortowej mąki i chropowatość skórki razowca. 

Z pasją przygotowuję nowe potrawy wyszukując ciekawe przepisy, czytając przeróżne fora, kupując kolejne kucharskie książki czy podglądając na YouTube podobnych do mnie amatorów dobrego jedzenia. Kiedy wchodzę do kuchni odbywam kulinarną wycieczkę dookoła świata, o której marzę od lat. Foccacia, won ton, chlebek naan, curry, banana bread, tarta i pizza to tylko niektóre z najsmaczniejszych przystanków owej - realizowanej na razie tylko w domu - podróży. Dzięki zdjęciom i kulinarnemu blogowi mogę utrwalić spędzoną w kuchni chwilę i wracać do opublikowanych przepisów na niemożliwych do zgubienia stronach wirtualnego notatnika. 

Przede mną jeszcze tyle do ugotowania, tyle do upieczenia, dodania i wymieszania. Mam nadzieję, że wszystkiego zdążę spróbować:)

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here