Naszym pragnieniem jako rodziców jest to, by mieć z naszym dzieckiem jak najlepszy kontakt. Staramy się ze wszystkich sił, by nasze dziecko miało w nas oparcie i czuło, że jest ważnym członkiem całej rodziny. Kiedy od niego czegoś wymagamy, chcemy, by wykonywało nasze polecenia. Denerwuje nas jednocześnie fakt, że nas nie słucha i próbuje wykonanie zadania odwlec jak najdłużej w czasie. Jesteśmy zdenerwowani również na to, że kiedy naszemu dziecku na czymś zależy, jest w stanie zrobić wiele. Gdy jednak my czegoś wymagamy, jest mu zdecydowanie trudniej wykonać polecenie. Niestety, tak to już z naszymi dziećmi bywa. Konieczne jest zachowanie jak największego spokoju w sytuacjach, kiedy zależy nam, by nasze dziecko nas wysłuchało. Krzyk zadziała na dziecko wręcz odwrotnie. Czasami bywa i tak, że dziecko się nas boi i z lęku wykonuje polecenia. Nie chcemy, by się nas bało, ale by czuło szacunek i respekt. A to jest zupełnie coś odwrotnego niż lęk przed rodzicem.
Wybierając krzyk jako metodę wychowawczą nie budujemy z dzieckiem żadnych relacji. Doprowadzamy do sytuacji, kiedy dziecko będzie wolało zamknąć się w sobie lub wprost przeciwnie zachowywać się jeszcze gorzej. Krzycząc na nasze dziecko tworzymy barierę w kontaktach międzyludzkich. Dziecko może stać się zalęknione, nerwowe czy wykazywać strach przed ludźmi i otoczeniem. Niestety, są to bardzo poważne konsekwencje. Wiadomo, że my – dorośli bardzo często jesteśmy w codziennym życiu świadkami i współuczestniczymy w przeróżnych sytuacjach stresowych. Nie radzimy sobie z rozładowywaniem własnych emocji i przenosimy je na dziecko. Jest to najbardziej nieodpowiednia forma. Mówimy czasami, że dziecko jest najlepszym psychologiem. Jest w tym sporo prawdy. Dziecko jak nikt inny, nawet kiedy jest bardzo małe, wyczuwa nasze emocje. Często jest tak, że np. próbujemy usypiać pociechę, nabuzowani emocjami z całego dnia. Niestety, wtedy dziecko ani nie zaśnie spokojnie, sen będzie niezdrowy i mogą je męczyć nawet koszmary. Bardzo szybko wyczuje ono, że jesteśmy zdenerwowani, wyczuje ostrzejszy ton głosu, nasze nerwowe ruchy. Kiedy dojdzie do tego krzyk fundujemy dziecku bardzo niezdrową atmosferę.
Jeśli nie radzimy sobie z własnymi emocjami musimy koniecznie poszukać sposobu na ich rozładowanie. Konsekwencją nagromadzonych przeżyć jest to, że krzyczymy. Szybko tracimy cierpliwość i każemy dziecko za swoje stresy. Możemy również uczestniczyć w sytuacji, gdy krzyczymy na dziecko, a ono ucieka, nie słuchając co mamy do powiedzenia. Z góry przewiduje, że będziemy z pewnością krzyczeć i wyraźnie daje nam do zrozumienia, że taka forma dialogu nie jest dla niego żadnym kontaktem. Koniecznie wtedy musimy porozmawiać z dzieckiem i starać się odbudować ten kontakt.
Uwaga!
Jeśli krzyczymy na dziecko nie zmieniamy w żadnym stopniu jego zachowania, a o to najczęściej nam właśnie chodzi. Czy chcemy mieć nerwowe i pełne obaw dziecko? Czy chcemy, by nasza pociecha nas się bała? Musimy też widzieć granicę, kiedy mówimy do dziecka stanowczym głosem, a kiedy jest to już krzyk. Stanowczy ton głosu jest dla dziecka informacją, że nie akceptujemy jego złego zachowania. Dziecko poczuje respekt a nie lęk. Taka sytuacja jest jak najbardziej zdrowa. To moment, kiedy zaczynamy krzyczeć na dziecko jest przekroczeniem tej granicy.
Zatem zanim zaczniemy krzyczeć na swoje dziecko weźmy kilka głębokich oddechów, wyjdźmy na podwórko, policzmy do 10. Każda metoda, by dojść do równowagi będzie dobra. Od tego zacznijmy rozmowę z naszym dzieckiem kiedy chcemy się z nim porozumieć. Wtedy mamy szansę na osiągnięcie zamierzonego celu.