W polskiej tradycji truskawki mają swoje konkretne miejsce, jednak z kuchni brytyjskiej przybył do nas jeszcze jeden sposób ich jedzenia. Jest to crumble, deser, który narodził się w Wielkiej Brytanii podczas drugiej wojny światowej, kiedy to reglamentacja żywności sprawiła, że należało ograniczyć pieczenie ciast, które zużywały zbyt wiele cennej mąki i cukru. Zamiast tego przyrządzano więc deser oparty na owocach zasypanych sama kruszona i zapieczonych w piekarniku.

Bardzo typową wersją crumble’a jest jego truskawkowe wcielenie.

70 dag truskawek
3 łyżki cukru-pudru (ilość dostosuj do słodyczy truskawek)
¾ szklanki mąki
pół łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki cukru krystalicznego
1 łyżeczka cynamonu
½ szklanki migdałów w płatkach lub słupkach
¾ szklanki pokruszonych płatków kukurydzianych

Piekarnik rozgrzej do temperatury 180 stopni. Masło i mąkę wrzuć do malaksera i zmiksuj, tak by przypominały tartą bułkę. Możesz też zrobić to ręcznie. Rozetrzyj palcami masło z mąką. Ciepło pochodzące z twoich dłoni spowoduje, że masło zmięknie i łatwiej się z mąką połączy.

Kiedy już kruszonka jest przygotowana, wymieszaj ją z cukrem, mielonym cynamonem, migdałami i pokruszonymi płatkami. Wszystko starannie wymieszaj i odstaw na bok.

Truskawki odszypułkuj i opłucz, a następnie ułóż w naczyniu żaroodpornym, posłodź i wymieszaj. Posyp kruszonką i zapiekaj przez pół godziny, aż wierzch zarumieni się i zrobi chrupki.

Możesz podawać crumble’a jak ciasto, na zimno, ale doskonale smakuje na ciepło, serwowany z gałką lodów waniliowych.

I co Wy na to? 🙂 Znacie inne przepisy na truskawkowe crumble? Podzielcie się nimi!

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułJak przejść Prince of Persia?
Następny artykułFrytkownica – czy warto kupić?

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here