Do poniższego ciasta najlepszy będzie ten pierwszy, ale i musujący się nada. Jabłecznik najsmaczniejszy jest na drugi dzień po upieczeniu, gdy ciasto lekko zwilgotnieje od owoców.

– 2 szklanki mąki
– 1 łyżeczka proszku do pieczenia
– 1/2 łyżeczki soli
– 1 łyżeczka sody
– 1 łyżeczka cynamonu
– 1/2 łyżeczki mielonych goździków (można użyć też mieszanki piernikowej)
– 100g masła w temperaturze pokojowej
– 1 szklanka cukru
– 1/2 szklanki cydru
– 2-3 duże jabłka, obrane, pokrojone w kostkę
– 1 łyżka soku z cytryny

Wykonanie:

Rozgrzej piekarnik do 180 stopni. Nasmaruj masłem foremkę keksową (zwaną też cwibakówką). Jabłka obierz, pokrój w kostkę i skrop sokiem cytrynowym. Wszystkie suche składniki oprócz cukru wymieszaj w misce. W drugim naczyniu utrzyj razem masło i cukier. Ubijaj nadal, dodając po jednym jajku. Nie przerywając ucierania, dodaj połowę mąki, cydr i resztę mąki. Gdy ciasto jest jednolite, dodaj jabłka.

Przełóż masę do foremki i piecz 50-60 minut, sprawdzając patyczkiem stan ciasta. Po wyjęciu z piekarnika ostudź je w blaszce, ponieważ zbyt wcześnie z niej wyjmowane lubi się rozpaść i choć nie traci na smaku, to jednak jedzenie go łyżką stołową z miski nie jest najbardziej atrakcyjną formą konsumpcji.

Czy znacie inny przepis na to ciasto? Podajcie go w komentarzu.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułSzkockie kedgeree – przepis
Następny artykułKrajanka karmelowo-kokosowa – przepis

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here