Typowa dla kedgeree jest obecność ryżu i jajek na twardo, ale jego odmian jest bardzo wiele. Oto jedna z nich, świetny pomysł na lunch, lekki obiad czy kolację. No i jest to metoda na dokończenie niezjedzonego dzień wcześniej ryżu.

– półtorej szklanki białego ryżu
– 30 g masła
– 1 cebula, drobno posiekana
– łyżka stołowa proszku curry, łagodnego
– 200 g wędzonego pstrąga
– 2 łyżki posiekanej natki kolendry
– 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
– 4 jajka na twardo, pokrojone w ćwiartki lub ósemki

Ryż ugotuj na sypko zgodnie z przepisem na opakowaniu. Wyłóż na stolnicę, duży talerz lub tacę, rozprowadź cienką warstwą i ostudź. Przykryj i schowaj do lodówki. Możesz wykorzystać ryż, który został z poprzedniego dnia.

Na patelni roztop masło, wrzuć posiekaną cebulę i zeszklij ją. Dodaj czosnek i curry i mieszaj, aż poczujesz intensywny zapach przypraw. Wrzuć na patelnię ryż, poskubanego na kawałki pstrąga i zieleninę, mieszając rozdrobnij i podsmażaj aż do całkowitego podgrzania.

Po przełożeniu do miseczek udekoruj wierzch ósemkami jajek na twardo.

Czy znacie inny przepis na to danie? Podajcie nam go w komentarzu.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCiasto kokosowe z limonką – przepis
Następny artykułJabłecznik z cydrem – przepis

Katarzyna Wyka - blogerka kulinarna, miłośniczka smacznego, szybkiego gotowania. Działa według zasady: jeśli czegoś nie da się przyrządzić w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto to wykonać. Jest również mamą, a zawodowo - naucza języka angielskiego.

 

Odwiedź blog naszego specjalisty:

- Truscaveczka pichci

Nasz specjalista o sobie:

Kiedy ktoś mówi przy mnie "Baby do garów!" kiwam energicznie głową, bo chociaż pochodzę z rodziny, gdzie to mężczyźni gotowali lepiej i więcej, to kuchnia jest moim królestwem. Nie do pomyślenia - ja, uchodząca niegdyś za mózgowca, który z przyziemnością nie ma nic wspólnego, uwielbiam gotować, obserwować, jak zmieniają się składniki użyte do wykonania potrawy, jak mieszają się smaki i zapachy.

Od kilkunastu lat moja kuchnia tętni życiem - i choć wyprowadzając się na swoje umiałam przyrządzić najwyżej spaghetti z proszku, teraz nie tylko nieźle gotuję, ale lubię też czytać książki kucharskie nie tylko szukając w nich przepisów, ale i inspiracji, pomysłów na połączenia składników, mniej lub bardziej typowe. Już ładnych parę lat prowadzę bloga z przepisami. Zaczął się od prośby koleżanki, żebym dała jej przepis na obiad - ale przepis dla zupełnego żółtodzioba. Pomyślałam, że to dobry pomysł - przepisy na potrawy proste, smaczne i niewymagające zbyt wiele czasu i niezwykłych kulinarnych talentów. Pewna moja przyjaciółka powiedziała "Jeśli jakiegoś dania nie da się przygotować w 30 minut, trzeba się zastanowić, czy warto je robić."

Dlatego moje przepisy, w większości wymyślane samodzielnie, opierają się na niewielu składnikach i szybkim ich przyrządzeniu. Dzięki temu każdy, kto z tych receptur skorzysta, może poczuć się mistrzem patelni, czego sobie i czytelnikom życzę.

Fot.: Hanna Matejczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here