Popularna wersja to 40 lub 50 ml ginu dopełnionego tonikiem w szklance typu long. Wersje zatwierdzone mówią o proporcjach 1:2, 1:3, 1:1, 2:3 lub nawet 2:5, gdzie gin jest oczywiście pierwszą wartością. Drink zawsze podawany jest z limonką, ilość zależna jest również od barmana i od nas samych.
Drink ten jest tak znany, że czasami jego nazwa jest skracana do G&T. Według legendy, dzięki G&T Wielka Brytania zdobyła Indie. Drinka wymyślili podobno żołnierze armii brytyjskiej i, jeśli wierzyć opowieści, uratował ich on przez malarią w Indiach. Żołnierze zawdzięczali to tonikowi, a raczej chininie, którą tonik zawiera. Historia od początku, a nie od środka wyglądała rzekomo tak: żołnierze mieli brać chininę – lek zabezpieczający przez malarią. Ponieważ nie była najlepsza, dodawali do niej gin, a do tego wszystkiego gazowaną wodę mineralną.
Po tych wydarzeniach gin, w zestawieniu z tonikiem, zyskał popularność i sympatię. Wcześniej był uważany za tani alkohol dla najniższych sfer. Z tamtego okresu pochodzi dziwne przekonanie, a raczej podobno pochodzi, iżby dla osób inteligentnych przeznaczona była brandy lub koniak, zaś gin dla – jak można się domyślać – tych inteligentnych mniej. Przeczy temu cała list sław, które uwielbiają gin z tonikiem. Jest to bardzo filmowy drink, często pojawiający się na ekranie.
Podawany jest w różnych szklankach. Najczęściej jest to szkło typu long. Zależnie od proporcji, dobrze jest jednak dobrać adekwatne szklanki. Mogą to być old fashioned, kieliszki koktajlowe, collinsy. Nie polecałabym koniakówek.
Znacie inny przepis na gin z tonikiem? Podzielcie się nim!