U osoby z zespołem amotywacyjnym trudność zaczynają sprawiać wykonywane do tej pory bez problemu czynności. Wstanie rano z łóżka, przygotowanie obiadu, nauka na egzamin – to tylko niektóre przykłady. Oczywistym jest, że wśród codziennych obowiązków zaczynają pojawiać się zaległości. Chory najczęściej zdaje sobie sprawę z pogorszenia swojego stanu, a efekty – czyli narastające problemy wynikające z zaniedbania wielu rzeczy – przytłaczają go, prowadząc do jeszcze większej rezygnacji.
Badania wykazały, że w porównaniu do osób nadużywających alkoholu, wśród palaczy marihuany problem abulii występuje znacznie częściej, przy czym jej objawy utrzymują się znacznie dłużej po odstawieniu narkotyków, niż alkoholu.
Leczenie zespołu amotywacyjnego jest o tyle trudne, że to chory musi podjąć decyzję (co jest dla niego w tym okresie wyjątkowo trudnym wyzwaniem), że musi otrząsnąć się z marazmu.
Najważniejsze jest podjęcie wysiłku fizycznego – choremu bardzo ciężko powrócić do aktywności po długim okresie „zastygnięcia”. Na początek powinny to być krótkie spacery, np. wyjście z psem na dwór. Z czasem aktywność powinna być zwiększana – dłuższe, intensywniejsze spacery, jazda na rowerze. Powinien on również znaleźć zaufaną osobę, z którą będzie mógł szczerze porozmawiać. Wskazana jest również wizyta u specjalisty, który dobierze odpowiednie leki.
Znacie kogoś cierpiąceo na abulię? Jak sobie radzi? Konsultował się ze specjalistą? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.
ja mam :/
Winiłam się za takie lenistwo tymczasem to choroba