Taką granicą niech będzie bicie się nawzajem (nie mam tu na myśli bicia się dla zabawy), czy niszczenie sobie nawzajem zabawek i innego mienia – twoje dzieci muszą wiedzieć, że nie dopuszczasz i nie akceptujesz takich zachowań, niech znają także konsekwencje, jakie się z tym wiążą. Jeśli mimo to taka sytuacja się zdarzy – to komunikat dla ciebie, że sprawy zaszły już za daleko. Świadczy to, że twoje dzieci nie radzą sobie ze swoimi negatywnymi uczuciami. Jesteś potrzebny, by pomóc wyładować je w inny sposób.
Nikt nie lubi konfliktów, nie możesz usunąć z drogi dzieci wszystkich możliwych punktów zapalnych, zapobiec wszelakim konfliktogennym sytuacjom – nawet nie próbuj. Raczej wpajaj im metody łagodnego, wolnego od agresji, sensownego i konstruktywnego rozwiązywania konfliktów. Ucz mówić o uczuciach, nazywać i wyrażać drugiej osobie swoje emocje. Pomóż kłócącym się dzieciom słownie wyrazić istotę problemu z perspektywy uczuć, a więc na przykład: „nie lubię, gdy bierzesz moje zabawki bez pytania”, „złości mnie, gdy oszukujesz w grze”, „płaczę, bo jest mi przykro, że mnie przezywasz. Nie nazywaj mnie tak proszę”. Pozwól obu stronom wypowiedzieć swoje uczucia. Pokaż, że lepiej negocjować, niż domagać się. Wprowadź pojęcie kompromisu – podsuwaj takie rozwiązania w trudnych sytuacjach.
Jako rodzic zadbaj też o to, by podłożem sporów czy awantur nie była niezdrowa rywalizacja między dziećmi. Ważne, byś miał pewność, że jedno i drugie czuje się równie przez was kochane i akceptowane. Pamiętaj, że świadczą o tym nie tylko komunikaty słowne. Zapytaj siebie, czy tyle samo przytulasz dzieci, czy poświęcasz im tyle samo czasu, czy nieświadomie nie faworyzujesz, któregoś z nich swoim zachowaniem. Moja mama opowiadała mi, że, gdy mój starszy brat wszedł w okres buntu, poczuła, że wiecznie go gani. Ja zaś, chwilowo grzeczna, byłam w związku z tym znacznie częściej chwalona i nagradzana. Wiedząc, że to etap przejściowy, mama musiała sztucznie regulować ten stan – powstrzymać się niekiedy od komentowania przewinień brata i chwalić go za nawet drobne osiągnięcia. Zgodnie z jej przewidywaniami, za jakiś czas, role się obróciły i to ja wkroczyłam w okres niegrzeczności, brat był za to wtedy idealnym dzieckiem. I znów trzeba było sztucznie wyrównać ilość pochwał i nagan wobec nas.
Dzieci są niezwykłe uczulone na sprawiedliwość, przy czym jest to sprawiedliwość raczej ilościowa niż jakościowa. Ale to nie znaczy, że zawsze musi być po równo – są przecież prawa i przywileje – choćby te związane z wiekiem (starsze dziecko może później chodzić znać, młodsze może być noszone na barana przez tatę). Ważne tylko, by dzieci znały dobrze te reguły i nie kojarzyły ich mylnie z faworyzowaniem któregoś z rodzeństwa.
Staraj się nie porównywać swoich dzieci. To czasem samo ciśnie się na usta – wiem, ze swojego doświadczenia. Ale ugryź się w język zanim powiesz „twoja siostra już zjadła, a ty co?”.
Stawiając przed dziećmi zadania, próbuj zachęcać ich do współdziałania, nie zaś rywalizacji. Jeśli wychodzicie z domu, a dzieci guzdrzą się przy ubieraniu, zamiast ogłosić konkurs „kto pierwszy ten lepszy”, wyznacz nagrodę za to, że za pięć minut oboje będą gotowi. Zanim się obejrzysz, starsze dziecko pomoże młodszemu zapiąć kurtkę i zasznurować buty. Niech odkryją, że razem mogą więcej, że rodzeństwo jest sojusznikiem, nie zaś przeciwnikiem, którego trzeba zwalczyć.
Jak dogadują się Wasze dzieci? Czy macie dobre sposoby na rozwiązywanie ich sporów?