Rynek kredytowych kart płatniczych jest w tej chwili tak ogromny, że nie sposób zliczyć ich rodzajów . Banki dostosowują ofertę do klienta, kierując karty zarówno do zwykłych szarych konsumentów, jak i do tych z grubszymi portfelami, nazywając ich grupą „presige”, czy „VIP”. Karty ze względu na budowę dzielimy na wypukłe (tymi możemy płacić nie wychodząc z domu na przykład za bilety lotnicze, lub w taksówkach). Z paskiem magnetycznym (najpopularniejsze i wydawane w tej chwili nawet od ręki) chipowe (z układem elektronicznym, znacznie bezpieczniejsze od zwykłych magnetycznych) hybrydowe, (posiadające zarówno chip jak i pasek magnetyczny), oraz bardzo popularne teraz karty paypass, czyli zbliżeniowe. Transakcje nimi wykonywane, nie wymagają wprowadzania kodu pin składania podpisu, czy wprowadzania karty do terminala. Wykorzystywane są do transakcji na małe kwoty. Najczęściej do 50 złotych.

Do tego dochodzi możliwość spersonalizowania swojej karty, projektując jej wygląd , podnoszenie rangi posiadacza kolorem srebrnym czy złotym. Kto z nas nie chciałby mieć złotej karty kredytowej, lub tej z nieograniczonym limitem. Banki kuszą a klienci wyposażają swoje portfele w kolejne plastikowe pieniądze. Czy to na pewno dobre rozwiązanie?

Kilka suchych faktów. Limit przyznany na karcie kredytowej, niezależnie od tego czy wykorzystany w całości, czy karta została wzięta i leży w szufladzie- obciąża naszą zdolność kredytową. W razie jeśli zamierzamy zaciągnąć np. kredyt hipoteczny, może nam zabraknąć zdolności kredytowej z powodu karty. Karta jest tak na prawdę wygodną formą kredytu, nie branego na raz, ale „ po trochu” na bieżące wydatki. Czyli, jak każdy kredyt, jest oprocentowana, a to oprocentowanie jest raczej gorsze, niż w przypadku zwykłego kredytu ratalnego. Waha się między 14% a 20%. Owszem jeśli chcemy spłacać w całości zaciągnięty w danym okresie rozliczeniowym kredyt – nie jest on oprocentowany, a większość instytucji wydłuża nam okres bez odsetkowy do nawet pięćdziesięciu ośmiu dni. Jeśli dokonaliśmy transakcji na kwotę 1500 złotych i do 58 dni od daty dokonania pierwszej transakcji z okresu rozliczeniowego wpłacimy całe 1500 złotych, za nasze zakupy nie zapłacimy odsetek. Jeśli nie – dług wzrasta do 1800 złotych. Wtedy pozostają nam wpłaty minimalne. W przypadku kart kredytowych banki kuszą wpłatami na poziome 0d 2 do 30% od kwoty zadłużenia. W ten sposób wpadamy w pętlę. Problem pojawia się, kiedy limit na karcie znacznie przewyższa nasze zarobki, kiedy posiadamy więcej niż jedną kartę kredytową, i nie panujemy nad kwotami jakie wydajemy. W bardzo krótkim czasie można doprowadzić do kolosalnego zadłużenia. W tej chwili kartę kredytową można otrzymać za darmo na stacji benzynowej, w supermarkecie, punkcie fotograficznym. Są oferowane jako bonus do zaciąganego zobowiązania w banku. Należy bardzo dobrze zastanowić się nad tym jaką kartę, i czy w ogóle chcemy posiadać.

Najgorszym jednak rozwiązaniem jest wypłacanie gotówki za pomocą karty kredytowej. „Żywy pieniądz”, który przecież też czasem jest nam potrzebny, wypłacony z karty kredytowej kosztuje nas nawet 35% od wypłaconej kwoty. Przypadki skrajnej niegospodarności to spłacanie zadłużenia jednej karty limitem z drugiej. Karta kredytowanie nie jest jednak samym złem. Zaletą tego produktu jest ogromna wygoda. Banki reklamują się dobrze znanym hasłem „zero złotych” za wydanie karty, za pierwszy rok użytkowania. Coraz popularniejsze stają się także programy lojalnościowe, w których uczestniczy czasem kilkanaście różnych firm. To dla osób nastawionych na konsumpcję duża okazja. To co jednak najważniejsze w posiadaniu karty to zachowanie zdrowego rozsądku świadomości wysokości zaciąganego w ten sposób kredytu i faktu, że kiedyś trzeba będzie go spłacić.

Korzystacie z kart kredytowych? Wypowiadajcie się w komentarzach.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułCzy warto inwestować w złoto?
Następny artykułJakie są koszty karty kredytowej?

Karolina Wyszogrodzka - studentka Administracji Publicznej. Posiada wieloletnie doświadczenie w pracy bankiera. Zarówno jako doradca kredytowy, ubezpieczeniowy, jak i inwestycyjny. Współpracuje z serwisami dziennikarstwa obywatelskiego, od dziesięciu lat prowadzi blogi tematyczne związane z finansami oraz te poświęcone polityce i publicystyce.

Nasz specjalista o sobie:

W „wielki i  skomplikowany” świat bankowości trafiłam kilka lat temu przez zupełny przypadek. Moja droga zawodowa od tamtej pory wiedzie przez niemalże wszystkie sektory i rodzaje produktów finansowych. Zebrane dotychczas doświadczenie zawodowe, wiedza - zarówno proceduralna, jak i produktowa - to jednak nie wszystko. Staram się w swoich artykułach odkrywać „ludzkie oblicze” świata finansów. Moim celem jest wyjaśnienie w przystępny sposób mechanizmów, naświetlenie problemów, ukazywanie „kruczków” i „haczyków”.

Naiwny idealizm takiego postępowania ma na celu zwiększenie empatii po obu stronach biurka w placówce finansowej. Ale także na przestrzeżeniu klienta  - przed nie zawsze uczciwymi zasadami gry - i bankiera - przed stosowaniem takich zasad.

Bankowość może być zabawna, mam nadzieję że - przy zachowaniu profesjonalizmu i kompetencji - nie braknie mi nigdy „języka” na ukazanie jej także z tej strony.

Stale dokształcam się w dziedzinie finansów, która - jak wiadomo - zmienia się z dnia na dzień. Pomagają mi w tym zarówno obserwacje rynku, jak i rozmowy ze specjalistami będącymi w gronie moich znajomych.

Finanse nie są jedynym ośrodkiem moich zainteresowań. Jako zodiakalny bliźniak nie potrafię znaleźć dla siebie jednego miejsca na dłużej. Próbuję swoich sił w rysunku i fotografii. Książki traktuję jak narkoman, kończąc jedną odczuwam głód następnej. Otaczająca mnie rzeczywistość - polityczna, społeczna i każda inna - niezmiennie  napawa mnie dziecięcym zdziwieniem. Wyrażam je od ponad dziesięciu lat w swoim blogu, w  formie nie zawsze eleganckich paszkwili i felietonów. Z racji lokalnego patriotyzmu umiłowałam sobie sztukę. Jako wieloletniej tancerce w zespole muzyki dawnej przyswajanie jej  - zwłaszcza w formie teatru  - sprawia mi niewyrażalną w słowach przyjemność. A stresy odreagowuję w swoim królestwie, czyli kuchni dzięki karmienie bliskich i siebie.

Mam wielki apetyt na życie. Nieustannie pracuję nad swoimi kompetencjami i językiem. Trudno mi jednak poskromić w sobie narcyzm, samochwalstwo i naturę prześmiewcy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here