Zrobienie powideł jest czasochłonne, ale zapach śliwek, który wypełnia mieszkanie, gdy je robimy jest bezcenny. Możemy je przygotować w długie, jesienne wieczory lub deszczowe popołudnia końca lata…
Potrzebujemy do nich tylko śliwek i cukru. Chociaż, niektórzy robią śliwkowe powidła tylko ze śliwek, nie słodząc ich. W zależności od tego, jak słodkie przetwory chcemy uzyskać, możemy z cukru zrezygnować lub dodać około 30 dag na kilogram śliwek, ale nie więcej! Powidła robimy ze śliwek węgierek, mocno dojrzałych, miękkich, nawet lekko przejrzałych.
Śliwki myjemy, potem wyciągamy z nich pestki. Trzeba je przekroić na połówki; z dojrzałych owoców pestki wypadają same. W garnku o grubym dnie, może to być też duża, masywna patelnia (ale z pokrywką), gotujemy śliwki aż się rozpadną. Potem zmniejszamy ogień i gotujemy do momentu, kiedy masa owocowa zgęstnieje. Jeśli będziemy słodzić powidło – to jest najlepszy moment. Kiedy masa zgęstnieje odstawiamy do ostygnięcia.
Następnego dnia znów na małym ogniu smażymy powidła. Musimy często mieszać, aby się nie przypaliły. Śliwki zwykle potrzebują około 4 godzin, przez 3 dni z rzędu, aby zmniejszyć swoją objętość o 2/3. Kiedy zostanie nam 1/3 początkowej ilości owoców, to oznacza, że powidła osiągnęły już odpowiednią gęstość i możemy włożyć je do wyparzonych słoiczków, zawekować i odstawić na półkę. Niech tam czekają do zimy.
Znacie inny przepis na powidła śliwkowe? Podzielcie się nim w komentarzu.