Zrobienie powideł jest czasochłonne, ale zapach śliwek, który wypełnia mieszkanie, gdy je robimy jest bezcenny. Możemy je przygotować w długie, jesienne wieczory lub deszczowe popołudnia końca lata…

Potrzebujemy do nich tylko śliwek i cukru. Chociaż, niektórzy robią śliwkowe powidła tylko ze śliwek, nie słodząc ich. W zależności od tego, jak słodkie przetwory chcemy uzyskać, możemy z cukru zrezygnować lub dodać około 30 dag na kilogram śliwek, ale nie więcej! Powidła robimy ze śliwek węgierek, mocno dojrzałych, miękkich, nawet lekko przejrzałych.

Śliwki myjemy, potem wyciągamy z nich pestki. Trzeba je przekroić na połówki; z dojrzałych owoców pestki wypadają same. W garnku o grubym dnie, może to być też duża, masywna patelnia (ale z pokrywką), gotujemy śliwki aż się rozpadną. Potem zmniejszamy ogień i gotujemy do momentu, kiedy masa owocowa zgęstnieje. Jeśli będziemy słodzić powidło – to jest najlepszy moment. Kiedy masa zgęstnieje odstawiamy do ostygnięcia.

Następnego dnia znów na małym ogniu smażymy powidła. Musimy często mieszać, aby się nie przypaliły. Śliwki zwykle potrzebują około 4 godzin, przez 3 dni z rzędu, aby zmniejszyć swoją objętość o 2/3. Kiedy zostanie nam 1/3 początkowej ilości owoców, to oznacza, że powidła osiągnęły już odpowiednią gęstość i możemy włożyć je do wyparzonych słoiczków, zawekować i odstawić na półkę. Niech tam czekają do zimy.

Znacie inny przepis na powidła śliwkowe? Podzielcie się nim w komentarzu.

PODZIEL SIĘ
Poprzedni artykułSernik z brzoskwiniami – przepis
Następny artykułKotlety mielone – przepis

Jolanta Chabik - jest korektorem, dokumentalistą, czasami redaktorem. Wcześniej pracowała w radiu na stanowisku dziennikarza muzycznego i prezentera, a również dla portali o tematyce kulturalnej, informacyjnej i lifestylowej. Kulinaria to jej hobby i wielka pasja.

Nasz specjalista pisze o sobie:

Gotuję, bo lubię to robić. Piekę, bo lubię zapach, jaki wypełnia wtedy kuchnię. Gotowanie odstresowuje mnie, pomaga się zrelaksować. A pisanie o tym - utrwalić te smaki. W kuchni, tak samo jak smak, liczy się zapach i kolor, a również "architektura" kulinarnego dzieła. Nie ma rzeczy nieważnych. Dzięki odpowiednim dodatkom każda potrawa, nawet najbardziej banalna, może smakować zupełnie inaczej i każda może zrobić wrażenie. Kuchnia to zmysły. A zmysły nie kłamią.

Kiedy nie gotuję, pojawiam się tu i tam. Ćwiczę jogę. Przeglądam ulubione blogi. Spaceruję o zmierzchu. Szukam inspiracji w książkach, filmach, w życiu. Spotykam się z przyjaciółmi, bo ludzie są najlepszą inspiracją - także tą kulinarną. Słucham muzyki. Piję kawę, herbatę lub wino, zależnie od pory dnia. Szukam wszędzie nowych smaków. Nie boję się eksperymentów, zwłaszcza kulinarnych. Moim typem jest włoska kuchnia, pełna pomidorów, oliwek, pachnąca bazylią. Włoska kuchnia, szwedzki design, nowojorki styl - to rzeczy idealne. Bo ideał kryje się w prostocie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here